Rewolucja w Syrii ma znaczenie dla Polski, bo Putin traci wpływy w tym kraju. To szansa, ale jest mowa o dwóch poważnych zagrożeniach dla Polaków
Wczoraj, 8 grudnia po 24 latach zakończyły się rządy Baszara al-Asada w Syrii. Wojna domowa trwała w tym kraju od 2011 roku. Armia rządowa ścierała się z różnej maści rebeliantami. Akurat teraz, gdy sytuacja związana z wojną na Ukrainie i wygraną Donalda Trumpa w wyborach w USA, rebelianci błyskawicznie dotarli do Damaszku i ogłosili obalenie reżimu, gdy tymczasem Asad z rodziną uciekli do Moskwy, gdzie dostali azyl. Turcja oficjalnie zaprzecza, by miała z tym wszystkim cokolwiek wspólnego, ale wspierana przez ten kraj Syryjska Armia Narodowa (SNA) też walczyła ostatnio w Syrii i zdobyła jedno z miast, choć w ramach operacji przeciwko Kurdom. Sytuacja jest Ankarze na rękę. Choćby dlatego, że tłumy uchodźców po przegonieniu dyktatora mogą choć częściowo wrócić do siebie. Obalenie Asada zdecydowanie wspierały też USA, jednocześnie bombardowały pozycje skrajnych islamistów i podkreślały, że nie mogą oni skorzystać z okazji i ustanowić kolejnej dyktatury czy prowadzić czystek religijnych. Izrael też zorganizował ataki lotnicze, by zniszczyć "strategiczną broń", która w zamieszaniu mogłaby się dostać w ręce wrogów państwa żydowskiego. Iran jest mocno zaniepokojony i już pojawiają się głosy, że Teheran może być następny po Damaszku. Przedstawiciele irańskich władz już nawiązali kontakt z przywódcami rebeliantów. Czy to wszystko dotyczy Polski? Jak najbardziej, a zdania na temat tego, czy sytuacja jest dla nas korzystna, czy nie, są podzielone.
Komentatorzy mówią o słabości Rosji i upokorzeniu Putina na Bliskim Wschodzie. Są konkretne straty?
Syria była jednym z rosyjskich przyczółków i niezwykle ważnym dla Putina miejscem ze strategicznego punktu widzenia, a osłabienie Rosji zawsze jest korzystne dla nas. Asad był sojusznikiem Putina, ale gdy poprosił o pomoc w walce z zyskującymi przewagę rebeliantami, spotkał się z odmową. To według sporej części komentatorów pokazuje słabość Putina, który nie jest w stanie działać na tak wielką skalę, jak to sobie wymarzył. Zaangażowanie w wojnę na Ukrainie sprawiło, że jego wielkie ambicje znacznie wykraczające poza region nie mogą zostać przynajmniej póki co zrealizowane. Nie chodzi tu tylko o sam fakt upokorzenia wobec upadku wspieranego przez Rosję reżimu. „Mając większość swoich zasobów wojskowych skoncentrowanych na Ukrainie, Moskwa musi teraz zdecydować, jak zachować się w zupełnie nowych warunkach w kraju, w którym znajdują się jedyne dwie rosyjskie bazy na Morzu Śródziemnym” - pisze choćby „La Vanguardia”. „Baza morska w Tartusie jest jedynym centrum napraw i zaopatrzenia dla rosyjskiej marynarki wojennej na Morzu Śródziemnym oraz pomostem do wysyłania najemników do Afryki. (...) Czynnik syryjski zostanie teraz dodany do złożonego równania konfrontacji Rosji z NATO” - dodaje hiszpański ABC. Rosja już podwyższyła stan gotowości w bazach i zagroziła "stanowczymi krokami" w razie ataku rebeliantów na te miejsca. Obalenie Asada może oznaczać jeszcze inny cios dla Rosji. Jak powiedział politolog Taras Zahorodnii RBC-Ukraine, rosyjski dyktator może stracić wpływ na ceny ropy, bo po obaleniu reżimu Asada Katar będzie w stanie zbudować swój gazociąg przez Arabię Saudyjską, Jordanię i Turcję do Europy, co zmniejszy naszą zależność od rosyjskiego gazu. Przez Syrię były też transportowane złoto i diamenty pozyskiwane w ramach rosyjskich kontraktów z Afryki, a to dla będącej w sporej potrzebie finansowej Rosji nie jest również korzystne.
Jacek Siewiera, szef BBN: "poprzez likwidację portu w Tartusie Federacja Rosyjska kompensuje cały wysiłek inwestycyjny w naszą flotę na Bałtyku"
Co teraz będzie z rosyjskimi najemnikami w Afryce? Jeśli zostaną skierowani na Ukrainę, około 15 tysięcy żołnierzy nie zrobi tam na froncie wielkiej różnicy, więc zapewne zostaną na miejscu. Natomiast okręty wojskowe Rosja już wycofała z Syrii i prawdopodobnie rozmieści je na Bałtyku, czego nie można z kolei uznać za dobrą wiadomość dla Polski. Niektórzy są zdania, że z tego powodu już teraz możemy mówić o pogorszeniu sytuacji naszego kraju. Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego tak dziś mówił w "Poranku Radia TOK FM": "Polska marynarka wojenna kupuje trzy fregaty rakietowe, które mogą być oddane do użytku do końca tej dekady, ale poprzez likwidację portu w Tartusie Federacja Rosyjska kompensuje cały wysiłek inwestycyjny w naszą flotę na Bałtyku".
Alaksandr Łukaszenka może znowu grać uchodźcami jak po Afganistanie. "Rosja może stworzyć sztuczny strumień migracyjny przez granicę białoruską"
Pewien niepokój może też budzić perspektywa ewentualnego złego obrotu spraw w Syrii, zwłaszcza wybuchu nowej wojny domowej czy objęcia władzy przez radykalnych islamistów. "Jeśli jednak dojdzie do kolejnej wojny domowej, będziemy mieć exodus chrześcijan i być może Kurdów, a strumień uchodźców może popłynąć także do naszej części Europy, zwłaszcza jeśli sytuację wykorzysta Rosja, która może stworzyć sztuczny strumień migracyjny przez granicę białoruską, tak samo jak wtedy, gdy Talibowie zajęli Afganistan" - powiedział w niedzielę wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk. A może jednak Putin też maczał w tym wszystkim palce i cała sytuacja jest częścią jego planu? "Wygląda na to, że Rosja nie potrafiła albo nie chciała obronić Asada; trudno stwierdzić czy nie miała sił, czy też zawarła jakiś układ z Turcją, której neutralności wobec Ukrainy Moskwa obecnie potrzebuje. Wszystko będzie tu jasne, gdy rozstrzygnie się los rosyjskiej bazy w Tartusie. Jeśli zostanie utrzymana, będzie to oznaczać, że doszło do dealu rosyjsko-tureckiego, jeśli zaś nie będzie utrzymana - będzie to wskazywało na ogromną słabość i bezradność Rosji" - zauważa w rozmowie z PAP ekspert Akademii Sztuki Wojennej dr Witold Repetowicz.