Unieważniono wybory prezydenckie w Rumunii, gdy wygrał je prawicowy kandydat Calin Georgescu. Jedni mówią o zamach stanu, inni o manipulacjach na TikToku
Unieważnili wybory prezydenckie w Rumunii, bo wygrał nie ten kandydat, który miał wygrać? A może faktycznie były nieprawidłowości, które w istotny, nieuczciwy i niedemokratyczny sposób wpłynęły na wynik? Sytuacja w Rumunii wywołała polityczną i internetową burzę. Jedni uważają, że doszło wręcz do zamachu stanu, inni zagłębiają się w zawiłości działania TikToka podczas kampanii wyborczej i uznają, że sytuacja nie jest taka prosta. Co się wydarzyło? Pod koniec listopada okazało się, że wbrew wszelkim sondażom pierwszą turę wygrał prawicowy kandydat Calin Georgescu, uznawany przez swoich przeciwników za prorosyjskiego i faktycznie mający na koncie niepokojące wypowiedzi o tym, że "Putin jest patriotą", choć trzeba przyznać, że dodał wtedy z dosyć dziwną miną: "Ale nie jestem jego fanem". 8 grudnia miała odbyć się druga tura, jednak się nie odbyła. 6 grudnia Sąd Konstytucyjny Rumunii unieważnił wybory i nakazał zaczęcie wszystkich procedur od zera. Uzasadnił to naruszeniem zasad wyborów. Czy naprawdę te naruszenia były aż tak poważne, że wpłynęły zasadniczo na wynik? Opinie są mocno podzielone!
O jakich naruszeniach zasad jest mowa? W centrum oskarżeń jest TikTok
Przede wszystkim trzeba sobie powiedzieć, o jakich dokładnie naruszeniach zasad jest mowa. W centrum tych oskarżeń jest TikTok - chińska platforma społecznościowa, na której prowadził swoją kampanię Calin Georgescu. Sprawą zajęła się już Komisja Europejska (jako że Rumunia od 2007 roku jest członkiem UE), żądając wyjaśnień od TikToka. Teraz obraduje i analizuje jego odpowiedź. Rumuńska Narodowa Rada Radiofonii i Telewizji (CNA) oraz Naczelna Rada Obrony Narodowej (CSAT) oskarża TikToka o to, że dawał Georgescu fory podczas kampanii - przykładowo, miało dochodzić zdaniem tych instytucji do nieoznaczania treści mających charakter wyborczych, co miało powodować faworyzowanie tych treści przez algorytmy. Kandydata mieli też promować influencerzy, choć TikTok zdaniem CNA i CSAT zapewniał wcześniej, iż płatna reklama polityczna nie ma miejsca na tej platformie. Do tego rumuńskie instytucje mówią wprost o zewnętrznym wpływie na wybory. Czy są wystarczająco poważne argumenty za tym, by aż je unieważnić?
Georgescu: "Decyzja Sądu Konstytucyjnego to w zasadzie oficjalny zamach stanu"
"W tym dniu państwo rumuńskie podeptało demokrację. Decyzja Sądu Konstytucyjnego to w zasadzie oficjalny zamach stanu. Państwo znajduje się w śpiączce farmakologicznej. Razem z ludźmi zrobiliśmy to, co zapowiedzieliśmy: napisaliśmy historię. Czas pokazać, że jesteśmy odważnym narodem. Demokracja jest atakowana" - ogłosił Georgescu. Mówił też: „Dzisiaj jest Dzień Konstytucji a w Rumunii nie ma już nic konstytucyjnego. Nikogo do niczego nie zmuszam, to po prostu chwila ciszy. Dziś miała być druga tura wyborów prezydenckich, unieważniono to głosowanie, unieważniono naszą wolność”. „Nie wychodzimy na ulice, nie dajemy się sprowokować, ten system musi upaść demokratycznie” – dodał prawicowej partii AUR George Simion i faktycznie na ulicach w Rumunii nie widać wielkich demonstracji.
Cristina Cileacu: "W swojej arogancji oczekiwali niepodlegającej dyskusji akceptacji, a drugą stronę nazywali po prostu 'ekstremistami'"
Głos rozsądku słychać ze strony odpytanej przez PAP dziennikarki telewizji Digi24 Cristiny Cileacu. Uważa ona, że władze Rumunii, które unieważniły wybory, straciły kontakt z ludźmi i to już dawno, a kryzys demokracji zostanie tylko pogłębiony. Podkreśla, że nie da się wszystkiego tłumaczyć TikTokiem i "skrajną prawicą". "Nie tłumaczyli, dlaczego wprowadzają restrykcje w czasie pandemii, dlaczego popieranie Ukrainy jest tak naprawdę w interesie nas wszystkich, dlaczego rosną ceny energii. W swojej arogancji oczekiwali niepodlegającej dyskusji akceptacji, a drugą stronę nazywali po prostu 'ekstremistami'. Tymczasem ludzie zadają sobie pytanie: 'Dlaczego ci, którzy mówią o naszych problemach, obiecują pokój, godne traktowanie, są ekstremistami?. I nikt im nie odpowiada lub odpowiada bardzo słabo” - powiedziała dziennikarka z Rumunii. Jedno jest pewne - kryzys demokracji objawił się tutaj w pełnej krasie. Nawet jeśli wygrał kandydat nazywający Putina patriotą w samym środku krwawej wojny na Ukrainie, to zgodnie z zasadami demokracji należy uznać jego zwycięstwo, bo takie są jej konsekwencje. Czy istnieją obiektywne argumenty za tym, że łamiące reguły gry manipulacje na TikToku, być może faktycznie inspirowane przez rosyjskie władze, naprawdę zdecydowały w kluczowy sposób o wygranej Georgescu? Trudno to chyba w jakikolwiek sposób udowodnić i ściśle określić, zwłaszcza że przecież TikTok nie jest używany przez każdego obywatela. Tymczasem nie jest pewne, czy Georgescu w ogóle zostanie dopuszczony do ponownych wyborów, mówi się, że może nawet usłyszeć jakieś zarzuty. Pytanie o to, czy cel, jakim jest uniknięcie domniemanych rosyjskich wpływów, uświęca podjęte w Rumunii środki, jest teraz ważne nie tylko dla Rumunów.