CONCORDIA: KTO JEST WINNY KATASTROFY – kapitan, załoga, awaria NOWE FAKTY

2012-01-16 12:02

Wycieczkowiec Costa Concordia uderzył w przybrzeżne skały, a kadłub statku został uszkodzony na co najmniej 1/3 jego długości. Tak poważne rozdarcie poszycia musiało doprowadzić do przewróceniem i zatonięciem statku. A zatem już po fakcie nie można było uniknąć tragedii. Wciąż nie wiadomo jednak dlaczego Concoria płynęła tak blisko brzegu.

Na temat katastrofy Concordii wiadomo coraz więcej. Najnowsze ustalenia dotyczą uszkodzeń statku i zachowania załogi.

Wiadomo już, że po uderzeniu w skały wycieczkowiec był skazany na zatonięcie. Uszkodzenie kadłuba było tak poważne, a woda wdzierała się do wnętrza tak szybko, że nie było sposobu, żeby ustabilizować przechylającą się jednostkę. Załoga musiała o tym wiedzieć, bo wykonała jedyny słuszny manewr. Wprowadziła statek na jeszcze płytsze wody, żeby zapobiec jego przewróceniu.

W historii całej katastrofy jest jeszcze tylko jedno pytanie: Dlaczego i właściwie po co Concordia płynęła tak blisko wyspy Giglio?

Tu można już tylko spekulować. Jak pisze "Daily Telegraph", nie wykluczone, że kapitan Francesco Schettino chciał wykonać morski odpowiednik lotniczego fly-by (przelotu na niskim pułapie) w pobliżu Giglio.

Ponoć robił tak już nie pierwszy raz. W sierpniu ubiegłego roku statek przepłynął w pobliżu wyspy i uruchomił syrenę. Po tym wydarzeniu - donosi "Daily Mail" - miejscowy burmistrz miał wysłać kapitanowi gratulacyjnego maila.

Z kolei "Daily Telegraph" pisze, że tradycja podpływania do Giglio rozpoczęła się, gdy żona jednego z byłych już oficerów Costa Concordia zamieszkała na wyspie, a załoga specjalnie podpływała blisko, by ja pozdrowić. Oficjalnie żadnych z tych doniesień śledczy nie potwierdzają.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki