Do tragedii doszło w Easy Haven w Connecticut w piątek późnym popołudniem. Z nieustalonych jeszcze przyczyn - których ciągle szukają znajdujący się na miejscu katastrofy eksperci - niewielki samolot spadł na dwa domy. Jak informuje policja, maszyna wystartowała z lotniska Teterboro w New Jersey. Miała właśnie podchodzić do lądowania, kiedy nagle - jak mówili świadkowie - zaczęła pikować w dół i spadła dachem do dołu na znajdujące się przy Charter Oak Avenue domy i wybuchła. Niestety, w jednym z nich byli ludzie... Matka dziewczynek, Joann Mitchell (39 l.), której cudem udało się uciec, jest zdruzgotana. - Pomagamy jej jak tylko możemy w tej niewyobrażalnej tragedii. Zaraz po katastrofie upewniliśmy się, że ma opiekę psychologa, a teraz przebywa z przyjaciółmi i rodziną - mówił na sobotniej konferencji prasowej burmistrz East Haven, Joe Maturo.
Na tej samej konferencji poinformowano również, że za sterami samolotu, który może zabrać na pokład dziesięć osób, znajdował się Bill Henningsgaard - były pracownik Microsoft i jego 17-letni syn Max. Oboje również zginęli.
Policja i eksperci ciągle szukają przyczyn katastrofy. Wykluczają jednak akt terroru, jak powiedzieli, tuż przed wypadkiem nie było również żadnych niepokojących komunikatów z pokładu.
Pod domem, gdzie zginęły siostrzyczki, sąsiedzi składają kwiaty i zapalają znicze.