Podczas, gdy świat wstrzymuje oddech wobec nieuchronnej - wydaje się - inwazji Rosji na Ukrainę, rządzący tą ostatnią są zaskakująco spokojni, mimo że w pobliżu ukraińskiej granicy gromadzi się już około 120 tysięcy rosyjskich żołnierzy. Minister obrony Ołeksij Reznikow, w poniedziałek (14 lutego), był gościem jednego z programów telewizyjnych, gdzie przekonywał, że na razie "absolutnie" nie ma konieczności wprowadzania w kraju stanu wojennego. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, powiedział także, że nie wierzy, by Rosja napadła na Kijów od strony Białorusi, tłumacząc, że atak na stolicę jest możliwy jedynie od północy. "750 z tysiąca kilometrów granicy z Białorusią to bardzo trudne warunki: bagna, zarośla, dlatego ten odcinek niełatwo jest przejść". Łatwo za to, jak przyznał, przekroczyć granicę białorusko-ukraińską na zachodzie kraju. Minister przekonywał także, że jego zdaniem nie ma potrzeby, by w tej chwili "pakować walizki i dokądś wyjeżdżać".
CZYTAJ TAKŻE: Przyszła królowa zakażona koronawirusem! Kolejny przypadek w rodzinie królewskiej
Spokój zdaje się zachowywać także prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski. "Rzeczpospolita" poinformowała, że opuszcza kraj i wybiera się na trwającą do niedzieli (20 lutego) konferencję bezpieczeństwa w Monachium. To może dawać nadzieję, że w tym tygodniu Rosja nie zaatakuje Kijowa. Pytanie tylko, czy ta nadzieja nie jest złudna? Stacja CNN dotarła do nagrań, z których wynika, że rosyjskie wojska są tuż przy granicy z Ukrainą i gromadzi się ich coraz więcej, tak samo jak czołgów, wozów bojowych i śmigłowców.
CZYTAJ TAKŻE: Tragedia w Monachium. Zderzenie dwóch pociągów. Dramatyczny bilans