Jak oni mogli to przeżyć?! To pytanie zadaje sobie każdy, kto patrzy na budzące grozę zdjęcia z katastrofy dagestańskiego tupolewa, który rozpadł się podczas awaryjnego lądowania. Feralny samolot, dokładnie taki sam, jaki rozbił się pod Smoleńskiem, leciał z Moskwy do Machaczkały, stolicy Dagestanu. Wkrótce po starcie, gdy maszyna wzbiła się już na wysokość 1000 metrów, przestały działać dwa silniki.
Pilot podjął decyzję o zawróceniu do Moskwy. Gdy uszkodzony Tu-154 dotknął pasa startowego, wyłączył się trzeci z silników. Rozległ się wielki huk - potężna maszyna pękła na dwie części! Zatrzymała się dosłownie 2 metry od betonowego ogrodzenia. Gdyby w nie uderzyła, wybuchłby pożar i nie przeżyłby nikt.
Przeczytaj koniecznie: Oszustwa na szkoleniach pilotów Tu-154M. Wojsko oszczędzało na paliwie
Tymczasem z rozbitego tupolewa zaczęli uciekać ludzie! Nie zadziałał żaden z trapów ratunkowych, musieli więc wyskakiwać. Zdumienie lekarzy i strażaków nie miało granic, gdy okazało się, że większości pasażerów nic poważnego się nie stało. Choć na pokładzie było 155 (według innych źródeł nawet 168) ludzi, tylko dwie osoby zginęły. 87 zostało rannych, a w szpitalu zatrzymano 55.
Wiadomo już, że najprawdopodobniej przyczyną awarii silników był błąd pilota. Znamy też tożsamość ofiar śmiertelnych - to brat prezydenta Dagestanu i matka sędziego Sądu Konstytucyjnego Rosji. Początkowo sądzono, że zginęła jeszcze jedna kobieta. Okazało się jednak, że jej ciało... wypadło z trumny, którą przewożono samolotem do Dagestanu. Rosyjska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie katastrofy.
Zobacz video: