Za kierownicą samochodu siedziała 41-kobieta, która najprawdopodobniej dostała ataku padaczki. Polacy przyznają, że to naprawdę cud, iż opuścili sklep chwilę wcześniej i nic im się nie stało.
– Wyszliśmy już ze sklepu, kiedy nagle, tuż obok nas przejechało rozpędzone SUV – opowiada naszej reporterce Artur. – Widziałem kierowcę, kobietę, maksymalnie odchyloną do tyłu. Wydawało się, że jest bezwładna. Ułamki sekund później jej auto z impetem uderzyło w wejście do Macy's. Rozległ się potężny huk i zobaczyliśmy wielki tuman kurzu – relacjonuje nam Polak.
Do wypadku doszło w piątek po 8 wieczorem na Staten Island. Wraz z Arturem na zakupach w centrum handlowym była jego żona Diana, synek Oskarek oraz dziadek Tadeusz, który właśnie przyleciał do rodziny z Polski.
Wypadek i miejsce zderzenia wyglądało według naszych rozmówców potwornie. Samochód, którym kobieta uderzyła w sklep, był doszczętnie strzaskany i odwrócony o 180 stopni, fasada budynku uszkodzona, wszędzie leżały odłamki cegieł, tynku i szkła. Na miejscu błyskawicznie pojawiły się karetki pogotowia, straż pożarna oraz policja. Spod dużego samochodu wyciągnięto zakrwawioną i płaczącą głośno 10-letnią dziewczynkę. Według policji i służb ratunkowych, to właśnie ona najpoważniej ucierpiała: ma otwarte złamanie nogi. W sumie sześć osób przewieziono do szpitala. Kobieta, która siedziała za kierownicą wyszła z wypadku bez większych obrażeń, ponieważ otworzyły się poduszki powietrzne, które zamortyzowały uderzenie.
Tymczasem nasi rodacy z tej okropnej sytuacji wyszli bez szwanku. – Jak zawsze o tej porze w sklepie było mnóstwo ludzi – mówi wstrząśnięty Artur. – Przecież mogło tam dojść do prawdziwej masakry z udziałem ofiar śmiertelnych. To wielkie szczęście, że wyszliśmy ze sklepu o te kilka sekund wcześniej – dodaje.