Ostatnie tygodnie obfitują w doniesienia o kolejnych wybuchach i pożarach, do jakich dochodzi w Rosji, w obiektach ministerstwa obrony - m.in. w wojskowym instytucie badawczym w Twerze, a także w składach ropy naftowej (choćby w tych pod Biełgorodem i w Briańsku). Do tej pory nie udało się ustalić przyczyny tych incydentów. Jednak Mychajło Podolak, doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ma swoją teorię na ten temat, a przedstawił ją na Telegramie. "Jak można wyjaśnić te incydenty? W bardzo prosty sposób. Rosjanie, jeśli zdecydowaliście się z całą mocą atakować sąsiedni kraj, zabijać tam wszystkich, kogo się da i rozjeżdżać cywilów czołgami, a jako zaplecze tych zbrodni wykorzystujecie swoje bazy paliw, to wcześniej czy później będziecie musieli spłacić długi" - pisze. Dodaje, że "mieszkańcy obwodów biełgorodzkiego, kurskiego i woroneskiego w Rosji zaczynają właśnie się przekonywać, czym jest demilitaryzacja". Upatruje w tych "wypadkach" nawet boskiej interwencji!
CZYTAJ TAKŻE: Rubiżne: Dwaj mali bracia spędzili sami tydzień pod ostrzałem. "Mama kazała nie zostawiać domu"
Podolak zauważa, że "przyczyny zniszczeń infrastruktury wojskowej w przygranicznych obwodach Rosji mogą być bardzo różne. "Łącznie z boską interwencją wobec grzeszników, którzy w niedzielę wielkanocną masowo zabijali mieszkańców ukraińskiego Mariupola" - uważa. Wyjaśnia też, że rozbrajanie "składów rosyjskich morderców" w Biełgorodzie i Woroneżu jest całkowicie naturalne. "Karma to okrutna rzecz"- podsumowuje.
CZYTAJ TAKŻE: Potworne warunki w szpitalu w Azowstalu. Przerażające zdjęcia! "Świat musi to widzieć"