Tragiczna relacja wdowy

Żołnierze zginęli w bagnie na Litwie. "Usłyszałam pukanie, synek już spał"

2025-04-03 6:11

Ta tragedia wstrząsnęła całym światem. Czterech młodych amerykańskich żołnierzy zginęło podczas ćwiczeń na Litwie. Ich opancerzony pojazd zatonął w głębokim na cztery metry bagnie. Po trwającej kilka dni akcji odnaleziono trzy ciała. We wtorek przekazano, że udało się odszukać zwłoki czwartego żołnierza. WP rozmawia z żoną jednego z nich. "To było jak scena z najgorszego filmu" - opowiada ze łzami w oczach. Została sama z dwuletnim synkiem.

"Czwarty żołnierz US Army przydzielony do 1. Brygady Pancernej, 3. Dywizji Piechoty, został znaleziony martwy w pobliżu Podbrodzia na Litwie po południu 1 kwietnia" - napisano w komunikacie prasowym dowództwa w Wiesbaden we wtorek, 1 kwietnia. Tym samym spełnił się najczarniejszy scenariusz. "Zakończyła się bezprecedensowa operacja poszukiwawcza, która wymagała siedmiu dni niestrudzonej pracy, ponad 400 żołnierzy i dziesiątek cywilów przeczesujących rozległy teren" - napisała we wtorek wieczorem na Facebooku ministra obrony Litwy Dovile Szakaliene. Jednocześnie podziękowała wszystkim, "którzy włożyli maksymalny wysiłek podczas tygodniowych prac ratowniczych". Przekazała też, że żołnierze, którzy utonęli podczas ćwiczeń, wkrótce zostaną pożegnani podczas specjalnej ceremonii.

Litwa. Czwórka żołnierzy z USA nie żyje. Co się stało?

"W środku lasu w Podbrodziu powstało całe miasteczko wojskowe do obsługi operacji. Po tym etapie przejdziemy do analizy działań poszukiwawczo-ratowniczych i usystematyzowania doświadczeń" - poinformowały Litewskie Siły Zbrojne na Facebooku. Czwórka żołnierzy zaginęła 25 marca podczas ćwiczeń taktycznych, tworząc załogę wozu zabezpieczenia technicznego M88 Hercules. Pojazd znaleziono zanurzony w mulistym zbiorniku wodnym na terenie poligonu w Podbrodziu przy granicy z Białorusią. Operacja wyciągania zatopionego w bagnie wozu zakończyła się w poniedziałek nad ranem. Pojazd znajdował się około czterech metrów pod powierzchnią wody i pod około dwumetrową warstwą błota. Okoliczności zdarzenia i przyczyny śmierci żołnierzy są badane.

Amerykańscy żołnierze w Mielcu

"Nie wiem, jak powiem synkowi, że tata nie żyje"

WP dotarła do żony jednego ze zmarłych żołnierzy. O tym, że jej mąż, Jose Duenez nie żyje, dowiedziała się nocą. "To jak najgorsza scena z filmu, gdy pukają żołnierze, by przekazać informacje o śmierci. Usłyszałam pukanie do drzwi. Synek już spał. Zobaczyłam ich i od razu wiedziałam. Nie zostawili nam złudzeń, że chłopcy mogą odnaleźć się żywi" - powiedziała. W rozmowie z WP przekazała, że została sama z dwuletnim synkiem. "Ma oczy mojego męża (...). Nie wiem, jak kiedyś powiem mu o tym, co się stało. Na ten moment nic z tego nie rozumie. Czeka aż znów usłyszy głos taty w słuchawce. Jose dzwonił do nas często" - powiedziała po tragedii. 

Pozostała trójka, która zginęła, to Edvin Franco, Dante Gogo Taitano i Troy Knutson-Collins. Rodziny żołnierzy zorganizowali zrzutki na pomoc wdowom po nich. "Prezydent, minister obrony i cały Biały Dom modlą się za ofiary, przyjaciół i rodzinę w tym niewyobrażalnym czasie. To kolejne drastyczne przypomnienie bezinteresownej ofiary naszych dzielnych żołnierzy, którzy ryzykują swoje życie na całym świecie każdego dnia, aby zapewnić nam bezpieczeństwo" - powiedziała rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt. 

Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki