Do mrożących krew w żyłach scen, które mogły zakończyć się tragicznie, doszło około miesiąca temu w stanie Waszyngton. Pięć cyklistek, należących do zespołu Recycled Cycles Racing, wybrało się na przejażdżkę szlakiem na północny wschód od Fall City w Waszyngtonie. Jak podaje "The New York Post", w pewnym momencie, po około 30 km trasy, grupę zaatakowała dzika puma. Zwierzę rzuciło się na 60-letnią Keri Bergere i przewróciło ją do płytkiego rowu przy szlaku, wgryzając się w jej szczękę. "Myślałam, że moje zęby się poluzują i je połknę. Czułam, jak kości mi się kruszą i rozrywają". Wydawało mi się, że się duszę, poczułam w ustach smak krwi" - mówiła po wszystkim ofiara.
Dramat w USA. Walczyły z pumą przez godzinę
Koleżanki od razu rzuciły się na pomoc. Nie były jednak w stanie wyswobodzić jej z uścisku pumy. Przez ponad 15 minut robiły wszystko, by zwierzę puściło jej policzek. Jedna z kobiet dźgnęła je nożem, druga próbowała odciągać wielkiego kota, jeszcze inna kilkukrotnie atakowała go kamieniami i kijami. To nie dawało absolutnie nic. Próbowały więc podważać jego szczękę, wtedy puma próbowała ugryźć kolejną z cyklistek. Panie jednak wykorzystały moment, gdy na chwilę zwolniła uścisk. Przygwoździły zwierzę jednym ze swoich rowerów, opatrywały ranną przyjaciółkę i czekały na pomoc. Ta przyszła po ok. pół godziny.
"Te drobne kobiety uratowały mi życie"
Przybyły na miejsce funkcjonariusz Departamentu Rybołówstwa i Dzikiej Przyrody stanu Waszyngton strzelił do zwierzęcia i je obezwładnił. "Wszystkie moje koleżanki wykazały się nadludzką siłą, uratowały mi życie. To drobne kobiety, a dały radę. Jestem im dozgonnie wdzięczna" – powiedziała Bergere, która trafiła do szpitala w stabilnym stanie, ale ma zauważalne obrażenia twarzy. Zwierzę podobno nie miało wścieklizny.