Jest nim kongresman Paul Ryan (43 l.), niedawny kandydat na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. Polityk mówi głośno, że kompleksowa reforma prawa imigracyjnego jest koniecznością. I podaje bardzo rozsądny argument, bo ekonomiczny.
Według „The Wall Street Journal” pozyskanie tak ważnego sprzymierzeńca, jakim jest wpływowy wśród republikanów kongresman Ryan, może być bardzo dobrym znakiem. Chociażby dlatego, że jego głos „za” może przekonać partyjnych kolegów w Izbie Reprezentantów, która zdominowana jest przez republikanów i od początku zapowiadała, że będzie mocno oponować w kwestii „ustawy amnestyjnej”. A w szczególności przeciwko zapisowi o drodze do obywatelstwa, który jest w projekcie stworzonym przez dwupartyjną grupę senatorów.
Teraz oponenci w izbie niższej trafili na argumenty znanego z konserwatywnych przekonań Ryana.
– Jeżeli nie przemawiają do was argumenty polityczne czy społeczne, to musicie pamiętać, że reforma jest potrzebna naszej gospodarce – mówił Paul Ryan na niedawnym wiecu w Chicago. – Musimy mieć gwarancję, że nasza ekonomia będzie się rozwijać w kierunkach na miarę XXI wieku. Dlatego też musimy mieć pewność, że wykształceni na naszych uczelniach młodzi ludzie zostaną w Ameryce. Musimy też pozwolić, aby ciężko pracujący ludzie, płacący podatki i dokładający swoją cegiełkę do rozwoju naszej ekonomi, mogli tu godnie żyć. I to właśnie daje kompleksowa reforma imigracyjna – przekonywał Ryan.
Czy Paul Ryan przekona konserwatywny beton do amnestii?
Miejmy nadzieję, że to dobra wróżba... Do kampanii przekonującej do konieczności przyjęcia – i to jak najszybciej – reformy imigracyjnej włączył się nowy wojownik. I to bardzo ważny, który może wpłynąć na najbardziej opornych konserwatywnych republikanów.