Kierowcy zrzeszeni w związku zawodowym Amalgamated Transit Union Local 1181, porzucili swoje stanowiska pracy po tym, jak Departament Edukacji ogłosił przetarg na usługi komunikacyjne i odmówił im gwarancji zatrudnienia. To, zdaniem przedstawicieli związku zawodowego kierowców, jest pogwałceniem ich praw.
Tymczasem zdaniem burmistrza Michaela Bloomberga strajk od początku nie miał podstaw prawnych, a przede wszystkim godził w dobro dzieci, które nie są niczemu winne. Teraz sprawie
przyglądają się eksperci z National Labor Relations Board, którzy zadecydują, czy protest kierowców jest legalny, czy też nie. Jeżeli stwierdzą, że kierowcy nie mają do tego prawa, wówczas będą musieli natychmiast powrócić do pracy.