Europa już po raz drugi przygotowuje plan pomocy dla Grecji. Zadłużone państwo stoi na granicy upadłości – przy tym tempie narastania zadłużenia nie będzie w stanie spłacić zaciągniętych wcześniej pożyczek. Mimo tego państwa strefy euro – w szczególności Niemcy i Francja – wciąż są skłonne dawać pieniądze na utrzymanie greckiej gospodarki. Dlaczego?
Przeczytaj koniecznie: Rostowski: Upadek Grecji to katastrofa całej UE. Ratując Grecję opanujemy kurs franka szwajcarskiego
- Przynależność do strefy euro ani nie gwarantuje, że kryzysu nie będzie, ani nie zwiększa jego ryzyka. W przypadku Grecji nawet zmniejsza – twierdzi Stanisław Gomułka, ekonomista i były wiceminister finansów.
Gdyby nie parasol ochronny strefy euro, już dawno by zbankrutowała. Cała gra w tej chwili toczy się wokół kwestii zaufania prywatnych inwestorów do władz publicznych: zadłużonych rządów i banków centralnych, oraz - w skali globalnej - wokół zaufania do głównych państw Zachodu: USA, Japonii, Niemiec, Wielkiej Brytanii – dodaje.
Warto przy tej okazji wspomnieć, że zadłużenie Grecji rozkłada się głównie na banki i instytucje finansowe czterech państw: Francji (ponad 56 miliardów dolarów długu), Niemiec (33 mld.), Wielkiej Brytanii (14 mld), USA (7 mld) i Włoch (4 mld).
- Dzisiaj, gdyby wymknęło się to spod kontroli i gdyby doszło do niekontrolowanego ogłoszenia niewypłacalności, (...) to wtedy bankructwo Grecji może to być jak z Lehman Brothers (początek kryzysu w USA – red. ), ale nie należy z tym przesadzać – komentuje w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Grzegorz Kołodko, były minister finansów.
- My pomagamy przede wszystkim bankom (...) Mówiąc w skrócie: toczy się wielka walka o to, w jakim stopniu za redukcję części zadłużenia greckiego zapłacą bogu ducha winni podatnicy innych krajów oraz Grecy, a w jakim stopniu konsekwencjami zostaną dotknięci bankowcy, bankierzy, akcjonariusze, udziałowcy banków, które zbyt lekką ręką, zbyt nieroztropnie udzielały tych kredytów, a powinni za to zapłacić – tłumaczy Kołodko.
- Pozwolić Grecji, żeby ogłosiła niewypłacalność w sposób chaotyczny, będzie bardzo kosztowne – dodaje. - Jeśli Grecja przestanie płacić swoje zobowiązania, to wtedy przychodów będą pozbawione banki i fundusze, które im te pieniądze udostępniły. Banki i fundusze z kolei mogą mieć problemy z obsługą swoich klientów. Zaczyna się cały łańcuszek powodujący zatory płatnicze. Może któreś jego ogniwo dotarłoby także do naszej gospodarki – podsumowuje.