Daab. Legenda polskiego reggae w Nowym Jorku.

2012-05-04 2:00

Ich „muzyka serc”, bo tak nazwali swoje dźwięki, przyniosła najpiękniejszą piosenkę o miłości w polskim reggae. Mowa oczywiście o kompozycji „W moim ogrodzie” w wykonaniu Daab. Już w tę sobotę legendarny zespół wystąpi po raz pierwszy przed amerykańską Polonią. Tuż przed występem rozmawiamy z Andrzejem Zeńczewskim, który w kapeli gra od samego początku. Zdradza nam, jaki będzie „pierwszy raz” Daabu na Greenpoincie.

„Super Express”: – Istniejecie na rynku muzycznym od 1983 roku. Zaczynaliście grać reggae wtedy, kiedy w Polsce nie było dostępu do żadnych wydawnictw muzycznych. Powiedz, co was zainspirowało, żeby grać tego rodzaju muzykę?

Andrzej Zeńczewski: – Powiem po prostu: jeżeli szukasz to znajdziesz. A co znajdziesz zależy od twoich potrzeb. Chcesz mieć czarny smutek, szukasz cold wave czasem Emo. Jeśli chodzi ci po głowie brutalny hałas masz black metal. My szukaliśmy dźwięków i słów, które pozwolą nam żyć na co dzień w przekonaniu o swojej wartości.

Czy pamiętasz pierwszą płytę, którą przesłuchałeś od początku do końca?

– Wow! Pamiętam swój pierwszy raz…, ale płytę… (śmiech). Niech pomyślę. Pierwszą była pocztówka dźwiękowa, czyli singiel z kawałka plastiku Czesława Niemena „Sen o Warszawie”. A płyta... pewnie coś było, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć, z pewnością było to coś lekkiego.

Mimo tego, że często zmienialiście skład. Nadal brzmicie tak samo. Jak udaje się zespołowi zachować w dalszym ciągu to samo brzmienie?

– Owszem zmienialiśmy skład, jednak dotyczyło to tylko tzw. drugiego planu. Trzon zespołu od lat jest taki sam. Czego dowodem jestem ja sam. Śpiewałem na pierwszym singlu i zaśpiewam na najnowszej płycie. Założyciele grupy cały czas grają w kapeli.

Jakie wymagania stawiacie muzykom, których przyjmujecie do zespołu?

– Generalnie do zespołu szukamy tzw. zastępców awaryjnych. Czasami stały muzyk ma inne zobowiązania. Zdarza się, że ma wesele, pogrzeb lub granie z Prince'em czyli zdarzenia nieoczekiwane lub bardzo wyjątkowe, więc musimy szybko organizować sobie skład na koncert. Nowemu muzykowi stawiamy jedno zasadnicze wymaganie:  on musi być jednym z nas, musimy nadawać na tych samych falach. Przynajmniej na czas zastępstwa muzycznie i osobowościowo musimy do siebie pasować.

Ostatni krążek wydaliście ładnych kilka lat temu. Powiedz, z czego się utrzymujecie? Czy granie jedynie koncertów pozwala na spokojne życie?

– Spokojne życie muzyka w Polsce jest raczej niemożliwe. Piractwo sięgnęło koszmarnego poziomu. Ludzie uważają, że należy im się darmo. Nie do końca rozumieją, co to znaczy stworzenie i wydanie płyty. Nie potrafią pojąć, że jeśli muzyk chce nagrać dobrą płytę to musi się jej bezgraniczne poświęcić. W tym samym czasie nie może zarabiać, robiąc coś innego. Na wydanie krążka składa się wiele elementów a tymi najważniejszymi są koszty finansowe i czas. Jednak mimo trudnej sytuacji na runku muzycznym jakoś sobie radzimy. Mamy studia nagraniowe. Pracujemy również nad własnymi projektami, każdy z nas ma jakieś swoje pomysły. Ja współpracuję nad projektem z Muńkiem Staszczykiem z T.Love, z którym stworzyliśmy grupę Szwagierkolaska. Poza tym najważniejsze jest to, że kochamy grać. To daje wolność, która jest bezcenna…

Czy wasi wielbiciele mogą niebawem liczyć na nową płytę Daab?

– Tak. Owszem ostro pracujemy nad nowym krążkiem. Jesteśmy już przy końcu wypuszczenia nowego materiału. Czytelnikom „Super Expressu” możemy zdradzić roboczy tytuł, który będzie brzmiał  „Człowieku kochaj siebie”. Tym wydawnictwem chcemy, aby ludzie, którzy nas słuchają poczuli się, że mają w sobie wiele pozytywnej energii. Naszą muzyką chcemy pomagać ludziom uwierzyć w siebie. Problemy mogą być małe i duże, możesz je wyolbrzymiać tak, że komar stanie się smokiem. Zamiast iść do psychoanalityka słuchaj Daab.

Jest to wasza pierwsza wizyta w Wielkim Jabłku.  Powiedz proszę, jakie miejsca wpisaliście już na listę miejsc wartych zobaczenia. Gdzie będzie was można spotkać oczywiście poza koncertami?

– Nie możemy sobie odpuścić klubów jazzowych. Będzie można nas spotkać w paru fajnych knajpach. Z pewnością wybierzemy się do sklepów ze sprzętem muzycznym. Na naszej liście znalazło się również Muzeum Guggenheima. No i oczywiście będziemy stałymi bywalcami baru hotelowego.

Czy zespół ma przygotowany specjalny repertuar dla polonijnej publiczności?

– Nie będzie „Góralu...”.  My zawsze na koncertach szacunek dla publiki wyrażamy przygotowaniem profesjonalnego dźwięku. Tu pole do popisu ma nasz akustyk, który nad wszystkim trzyma pieczę. Polonijna publiczność może liczyć na wszystkie nasze największe hity.

Na koniec, bardzo proszę zaproś wszystkich naszych Czytelników na wasz pierwszy koncert w Nowym Jorku.

– Wejdź na YouTube wpisz „W moim ogrodzie”, „Fala ludzkich serc” i posłuchaj. Na koncercie będziesz miał, sound, lirykę po polsku, nastrój i klimat, zjednoczenia znak pokoju, a czasem refleksji.



Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki