Prezydent zaczął od złożenia życzeń żonie z okazji rocznicy ślubu. Ale potem nie było już lekko – kiedy zaczęła się debata poświęcona gospodarce i podatkom odpowiadał schematycznie i bez entuzjazmu.
Romney miał o wiele więcej energii i mówił z przekonaniem. Bezlitośnie punktował prezydenta za nieprzynoszące zysków inwestycje, brak koncepcji walki z zadłużeniem Ameryki, ciągle duże jak na Stany bezrobocie, czy plan powszechnych ubezpieczeń zdrowotnych określanych jako „Obamacare”. A Obama nie odpowiadał atakiem. Przedstawiał wprawdzie Romneya jako stronnika bogatych, ale republikanin co najmniej pięć razy odpowiedział mu, że wcale nie zamierza zmniejszać podatków dla najbogatszych, chce za to ulżyć klasie średniej.
Nawet wielkie sieci, jak CBS czy ABC, zawsze przychylne demokratom przyznawały, że Obama pogubił się, był apatyczny i sprawiał wrażenie, że wolałby raczej być w domu i świętować rocznicę. Także i widzowie zdecydowanie przypisali wygraną kandydatowi republikanów. W sondażu CBS 46 proc. uznało, że wygrał Romney, a tylko 22 proc., że Obama. Pozostali nie mieli zdania. W sondażu CNN Romneya jako zwycięzcę widziało aż 67 proc., a Obamę tylko 25 proc. Wiele osób spośród zwolenników Obamy wyrażało rozczarowanie tym, że prezydent nie zdołał przekonać wyborców, że jego następna kadencja będzie lepsza od obecnej. Dla Romneya, jak podkreślano, była to pierwsza wielka okazja, by zwrócić się bezpośrednio do Amerykanów i przekonać ich do swojego planu ekonomicznego.
Obserwatorzy podkreślają, że był to najlepszy dzień w dotychczasowej kampanii Romneya. Romney, stojąc obok Obamy, wygladał profesjonalnie i prezydencko. Z analizy tzw. mowy ciała przeprowadzonej przez CNN wynika, że był swobodniejszy, natomiast Obama spięty i poddenerwowany.
Debata telewizyjna. Obama na deskach
2012-10-05
0:07
– Gdzie jest Obama? Co się z nim stało? – pytali komentatorzy głównych stacji telewizyjnych po środowej debacie prezydenckiej. Panuje powszechne przekonanie, że wygrał ją Romney.