– W Lutni od lat do obiadu przygrywa w weekendy pianista. Na stołach są białe obrusy, świece i kwiaty – zachwala jej właściciel, Marek Pieprzyk. A zaraz potem zdradza nam kulisy zakupu swej restauracji:
– Byliśmy z moją żoną w tym lokalu na romantycznej walentynkowej kolacji i po wypiciu butelki dobrego winka, zapytałem ją czy chce bym kupił tę restaurację. Wtedy ona myślała, że to żart. Ale ja trzymałem kontakt z właścicielem i po dwóch latach transakcja doszła do skutku. I choć potem bywały momenty, że chciałem sprzedać Lutnię, to do dzisiaj tego nie zrobiłem, bo to jest moje ukochane dziecko – wyznaje Pieprzyk, który jest człowiekiem orkiestrą. Oprócz biznesu gastromicznego ma także biznes sprzątający, jest instruktorem judo, a od niedawna prywatnym detektywem.
Pan Marek mówi, że w Lutni serwowane są przysmaki z całego świata: placek po węgiersku, kaczka w ogniu, polski gołąbek, kiełbasa i kapusta, francuskie naleśniki, steak a la Diana, chrupiąca kaczka w pomarańczach, czy wołowina a la Strogonoff. Można tam także zjeść cesarską sałatę z sosem własnej roboty.
Bogata ornamentyka wnętrza Lutni nawiązuje do XIX–wiecznych salonów artystycznych. Przez lata była wabikiem przyciagającym znane postaci życia kulturalnego i artystycznego, a także polityków i sportowców. Pamiątkowe zdjęcia z tych wizyt zdobią ściany restauracji.
– Moim gośćmi byli między innymi Michał Wiśniewski ze swoją drugą żoną Mandaryną, Doda, śp. Kazmierz Górski, Henryk Kacperczak, Władzimierz Lubański, Adam Małysz, Zbigniew Wodecki, Eleni, śp. Jerzy Kawalerowicz, Jerzy Bończak czy Magda Zawadzka. Do Lutni wpada na smaczne jedzenie także burmistrz Chicago Rahm Emanuel, a pierogami z ziemniakami i serem zajadał się słynny Michael Jordan – opowiada Pieprzyk.
Wielkim fanem Lutni jest także satyryk Tadeusz Drozda, który – kiedy tylko wyląduje w Chicago – dzwoni do Marka i zamawia swego ulubionego tatara z grzankami czosnkowymi.
Marek Pieprzyk, jak na Krakusa przystało, nie zapomina o pięknych tradycjach. W 2001 szef Lutni sprowadził z Krakowa szopki, które są każdego roku eksponowane w restauracji w czasie świąt Bożego Narodzenia.
– Kiedyś sprowadziłem też do Lutni z Teatru Bagatela pięknego, wysokiego na sześć stóp Smoka Wawelskiego. Był dekoracją przy fortepianie, na którym dla naszych klientów grała pewna pianistka z Warszawy. Kiedy artystka zobaczyła smoka, poprosiła mnie bym go przeniósł w inne miejsce, gdyż bała się, że zwierz będzie ją straszył po nocach. Kiedy powiedziałem jej, że smoka nie ruszę, postawiła mi twarde ultimatum: ona albo smok. Wybrałem smoka, a ona zabrała torebkę i wyszła trzaskając drzwiami. I tak Smok Wawelski zjadł pianistkę – wspomina ze śmiechem pan Marek.
Nie tylko polscy konsumenci doceniają specjały i atmosferę Lutni. Dowodem na dobrą jakość tej restauracji są liczne wyróżnienia i nagrody przyznane m.in. przez North Shore Magazine, Chicago Food Industry, Entertaiment i wiele innych.
Lutnia Continental Cafe
5532 W Belmont Ave, Chicago 60641
(pomiędzy N Linder & N Central Ave)
(773) 282-5335