Prof. Tomasz Płudowski przypomniał, że w przypadku Stanów Zjednoczonych powoływanie się na sondaże jest troszkę "wróżeniem z fusów". - Dlatego, że tak naprawdę decydują tzw. stany kluczowe. Jest ich siedem i to one mają największy wpływ na ostateczne rozstrzygnięcia. Pamiętajmy, że w 2016 roku Hillary Clinton prowadziła w sondażach ogólnokrajowych, ale jednak w kluczowych stanach, zaledwie różnicą 80 tys. głosów wygrał Donald Trump. Przewaga demokraty w Nowym Jorku, czy republikanina w Teksasie nie ma w ostatecznym rozrachunku wielkiego znaczenia - tłumaczył.
Zobacz: Nazwali Donalda Trumpa Hitlerem. Teraz Melania zabrała głos
Czy na decyzję Amerykanów może mieć poparcie, jakie Kamali Harris udzielili artyści tacy jak Taylor Swift, Beyonce czy Eminem? - To nie jest coś, co zmieniłoby postawę zdeklarowanego demokraty czy republikanina. Może to jednak zwiększyć frekwencję i zainteresowanie osób, które są mniej zorientowane w polityce, np. młodzieży. To ostatecznie może się przełożyć na wynik, ale żeby zmienić postawę osób zdeklarowanych to niekoniecznie - ocenił.
Sprawdź: Nowy sondaż w USA może szokować! Nic nie jest już pewne
- To była jedna z najciekawszych kampanii w historii, ona przejdzie do podręczników! Wydarzyło się tyle historii nieprzewidywalnych, jak zamach na Trumpa (oraz próba drugiego zamachu, do którego ostatecznie nie doszło, jakkolwiek sprawca został ujęty i przyznał się, że zamierzał zabić kandydata), zmiana kandydata i rezygnacja już po prawyborach Joe Bidena - przypominał. - Oni idą łeb w łeb w wielu sondażach. Nie są one jednak przewidywalne, gdyż błąd statystyczny w nich wynosi nawet 3 pkt. proc., więc ostatecznie może wygrać każde z nich z dość sporą nawet przewagą. Natomiast jeśli różnica będzie minimalna, to może nas czekać ponowne liczenie głosów - stwierdził prof. Płudowski.