Donald Trump oskarża Joego Bidena o kłamstwa na temat Covid-19. "On jest zagrożeniem dla demokracji"
Na krótko po przeżyciu zamachu na swoje życie, Donald Trump mówił wiele o konieczności pojednania i uspokojenia nastrojów. "To szansa na zjednoczenie kraju. Dano mi tę szansę. To szansa na zjednoczenie całego kraju, a nawet całego świata" - mówił w rozmowie z Washington Examiner, zapewniając, że miał w zanadrzu mocną przemowę o Bidenie, ale postanowił ostatecznie nie zaogniać nastrojów. Jednak wygląda na to, że wzniosły nastrój po zamachu z 13 lipca już Trumpowi przeszedł. W każdym razie wrócił do atakowania Joego Bidena. Po tym, jak urzędujący prezydent zrezygnował z kandydowania w listopadowych wyborach, Trump już dwukrotnie nazwał eks rywala oszustem. W najnowszym wpisie na swojej platformie Truth Social znów oskarża go o zatajanie prawdy. Chodzi o Covid-19. "Biden nigdy nie miał Covid. On jest zagrożeniem dla demokracji!" - napisał Trump. Chodzi o oświadczenie Białego Domu sprzed paru dni.
"Prezydent Biden uzyskał pozytywny wynik testu na obecność Covid-19. Jest w pełni zaszczepiony z dawką przypominającą"
Joe Biden zachorował na Covid-19 - informowała parę dni temu rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre. "Dzisiaj [17 lipca] rano, po swoim pierwszym wydarzeniu w Las Vegas, prezydent Biden uzyskał pozytywny wynik testu na obecność Covid-19. Jest w pełni zaszczepiony z dawką przypominającą, a objawy choroby są łagodne. Wróci do Delaware, gdzie będzie się izolował i w tym czasie będzie nadal w pełni wykonywać wszystkie swoje obowiązki" - brzmiał komunikat Białego Domu. Jak dodawał lekarz prezydenta dr Kevin O'Connor, Biden ma kaszel, katar i symptomy ogólnego zmęczenia. Nie ma gorączki i przyjmuje leki. Izoluje się w domu w Delaware i będzie na razie pracował stamtąd - podawali przedstawiciele Białego Domu.
Joe Biden zrezygnował z udziału w wyborach prezydenckich w USA. Jak uzasadnił swoją decyzję?
Joe Biden był wzywany do rezygnacji z kandydowania na prezydenta USA od miesięcy, ale wezwania te zdecydowanie przybrały na sile po jego katastrofalnym występie podczas debaty przedwyborczej z Donaldem Trumpem. Urzędujący prezydent zacinał się, mówił mało i wolno. Popełniał też coraz więcej gaf, sprawiając wrażenie półprzytomnego, m.in. publicznie przedstawił Wołodymyra Zełenskiego jako Władimira Putina. Odmawiał rezygnacji z wyborach, tłumacząc się zmęczeniem, ale w końcu w niedzielę po południu wezwał do siebie pracowników i zadeklarował cofnięcie kandydatury, wskazując wiceprezydent Kamalę Harris jako popieraną przez siebie osobę mającą go zastąpić. W mediach społecznościowych Joe Biden napisał: "Drodzy Demokraci, zdecydowałem się nie przyjąć tej nominacji i przez resztę mojej kadencji skoncentrować całą swoją energię na moich obowiązkach Prezydenta. Moją pierwszą decyzją jako kandydata partii w 2020 r. był wybór Kamali Harris na wiceprezydenta. I to była najlepsza decyzja, jaką podjąłem. Dziś chcę wyrazić moje pełne poparcie i akceptację dla Kamali, która będzie tegoroczną kandydatką naszej partii. Demokraci – czas się zjednoczyć i pokonać Trumpa. Zróbmy to"
Zamach na Donalda Trumpa. Jak wyglądały wydarzenia podczas wiecu w Pensylwanii?
Zamach na Donalda Trumpa miał miejsce 13 lipca po południu czasu lokalnego w Butler w Pensylwanii. Na wiecu wyborczym Donalda Trumpa niejaki Thomas Matthew Crooks (+20 l.) przez nikogo nie niepokojony zdołał wejść na dach jedynego budynku w bliskim sąsiedztwie sceny z karabinem i strzelić do byłego prezydenta. Kula musnęła mu ucho, Trump był o milimetry od śmierci, ale nic poważnego mu się nie stało. Jak sam stwierdził, przeżył tylko dlatego, że akurat odwrócił się w stronę ekranu z tabelką, choć rzadko to robi. Sprawca został zastrzelony na miejscu przez Secret Service, obecnie oskarżanego przez wiele osób o zaniedbania. Triumfujący Trump już następnego dnia pojawił się na spotkaniu z wyborcami z zabandażowanym uchem.