Nasza rodaczka nie ma pojęcia jak będzie żyć bez ukochanego Zbyszka Truszkowskiego (†37 l.). – To wręcz niewiarygodne. Jeszcze kilka dni temu mogłam liczyć na jego wsparcie, pomoc… On by dla mnie wszystkim. To anioł nie człowiek - mówi. Tego koszmarnego poniedziałkowego wieczoru poszedł nieść pomoc wołającej go przyrodniej córce Sarze.
- Zginął zadźgany nożem przez napastnika, który zaczepiał moją córkę – opowiada nam pani Dorota. – Leżałam na łóżku, kiedy do domu wszedł ociekający krwią, trzymający się za bok Zbyszek. Padł na podłogę. Widziałam jego smutną, wołającą o pomoc twarz. Razem czekaliśmy na pogotowie. Gdy karetka przyjechała Zbyszek jeszcze żył. Mój anioł stróż zmarł w drodze do szpitala – opowiada kobieta. Nie jest w stanie powstrzymać łez.
To była wielka miłość
Zbyszek Truszkowski od kilku lat mieszkał z Dorotą i jej nastoletnią córka Sarą. – Ze Zbyszkiem poznałam się w 2006 roku. Zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia na jednym ze spotkań u wspólnego znajomego. Cztery lata temu Zbyszek zamieszkał ze mną i moją nastoletnią córką. Był naszym aniołem. Dbał o mnie i o Sarę, choć nie był jej biologicznym ojcem – opowiada kobieta.
Dorota Puk jest ciężko chora, ma trudności z poruszaniem się. – Bez wózka inwalidzkiego nie jestem w stanie funkcjonować. Zbyszek wszędzie mnie zabierał i pchał na wózku. Razem robiliśmy zakupy i wykonywaliśmy domowe obowiązki. Nie wiem, co teraz ze mną będzie, jak będę żyć bez swojego anioła stróża – mówi Dorota.
Nie chcę niczego, tylko Zbyszka potrzebuję
Nasza rodaczka została sama z nastoletnią córką.
– Sara to dobre dziecko. Chodzi do szkoły na Queensie, bardzo lubiła Zbyszka, bo widziała, że on wnosi radość w nasze skromne życie – opowiada.
W okolicy, w której mieszka Dorota, Zbyszek cieszył się nienaganną opinią. Każdy o nim mówił w samych superlatywach.
– Wszyscy sąsiedzi każdego dnia pytają, co dalej ze mną będzie, jak sobie poradzę bez Zbyszka. Ja mówię krótko nie mam pojęcia. Wiem jedno: moje życie bez ukochanego straciło jakikolwiek sens. Moje serce krwawi, nie chcę niczego - tylko Zbyszka potrzebuję – szlocha Dorota.
Teraz została jej tylko córka, która również nie może pogodzić się ze strata ukochanego matki.
– Ona jest załamana. Nie chce za dużo rozmawiać. Biedactwo obwinia się, że to jej wina. Że przez nią straciłam Zbyszka. Tłumaczę jej, że to był przypadek, że na takie sytuacje, jakie przynosi nam los nie mamy wpływu. Teraz tylko Sara mi została – dodaje kobieta.
Potrzebna pomoc
Dorota Puk jest przykuta do wózka inwalidzkiego, kobieta potrzebuje wsparcia. Rodzina utrzymuje się jedynie z renty. - Ja dostaję rentę inwalidzką a moja córka dostaje rentę po ojcu, który zmarł dawno temu – mówi Dorota.
Przypomnijmy, pożegnanie Zbyszka Truszkowskiego odbędzie się we wtorek 6 stycznia, w godz. 6 p.m. – 9 p.m. w Arthur’s Funeral Home przy 207 Nassau Avenue, na Greenpoincie. Natomiast msza święta za duszę naszego rodaka odbędzie się w środę 7 stycznia o godzinie 7 p.m. w kościele św. Stanisława Kostki, 607 Humboldt Street, Brooklyn, New York 11222.
Dorota została sama, gdy jej bohaterski partner zginął, stając w obronie pasierbicy… Bez Zbyszka nie dam sobie rady
2015-01-06
7:00
„Dwa serca, których już nie ma” - szlocha Dorota Puk z Dupont ST., której świat w jednej chwili przewrócił się do góry nogami. Dokładnie tydzień temu straciła swojego partnera. Jego śmierć wstrząsnęła Greenpointem.