Od momentu aresztowania i oskarżenia w lutym zeszłego roku Lewisa obrona walczyła o to, by prokuratura nie mogła użyć tych materiałów. Argumentowała, że zdobyto je niezgodnie z prawem. Materiał DNA, który posłużył do zidentyfikowania Lewisa jako mordercy, pobrano, gdy 21-latek został aresztowany na Howard Beach dwa miesiące przed morderstwem 31 maja 2016 r. Podstawą zatrzymania było zgłoszenie o "podejrzanym Afroamerykaninie, kręcącym się po okolicy, który plądruje budynki gospodarcze". Lewis odpowiadał opisowi, więc policja zatrzymała go na przesłuchanie. 21-latek dobrowolnie się zgodził i oddał wtedy materiał DNA, który trafił do bazy danych.
Po tym jak 2 sierpnia 2016 r. znaleziono zmasakrowane ciało Kariny w krzakach Spring Creek Park, gdzie zaledwie kilka metrów od domu uprawiała jogging, śledczy desperacko szukali zabójcy. Żaden trop nie przynosił skutku. Przełom przyszedł, kiedy jeden z detektywów przypomniał sobie o zatrzymaniu Lewisa w Howard Beach dwa miesiące przed śmiercią Kariny. Po porównaniu jej z "obcym" materiałem genetycznym znalezionym na ciele Kariny, okazało się, że są takie same. To doprowadziło do aresztowania Lewisa, który podczas rejestrowanego przesłuchania przyznał się, że pobił i udusił Karinę, bo był wściekły i musiał się wyładować.
Wydana przez sędziego z Queens State Supreme Court, Gregory Lasaka decyzja o dopuszczeniu tych dowodów oznacza, że prokuratura może kontynuować postępowanie. Najprawdopodobniej dojdzie do procesu, bo zawarcie jakiejkolwiek ugody jest dziś mało prawdopodobne.