Justin Ross Harris (33 l.) z Marietty jak co rano wyruszył do pracy samochodem. Tym razem na tylnym siedzeniu jechał synek mężczyzny, Cooper (2 l.). Harris miał najpierw odwieźć go do przedszkola. Ale zapomniał o tym... Wjechał na parking przy sklepie, gdzie pracował, zamyślony wyszedł z auta, zamknął je i poszedł do budynku.
Przeczytaj też: Pogrzeb 3-letniej Oliwki z Rybnika. Śpij spokojnie Aniołku [ZDJĘCIA]
W tym dniu temperatura przekroczyła 30 stopni Celsjusza. Lepiej sobie nie wyobrażać, w jakich katuszach umierał Cooper. Po siedmiu godzinach pracy Harris wrócił na parking, a gdy otworzył stojące na słońcu auto, zobaczył martwego synka w foteliku. - Boże, zabiłem nasze dziecko! - płakał i krzyczał. Został oskarżony o zabójstwo i okrucieństwo wobec dziecka, co w USA jest bardzo surowym zarzutem w takiej sytuacji.
Zobacz też: Tato, masz dla kogo żyć! Bliscy Krzysztofa S. z Rybnika, boją się o ojca zmarłej Oliwki
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail