Podczas środowego lotu Airbusem Eurolotu z Turcji do Poznania, doszło do awarii samolotu, podczas której maszyna nagle zaczęła spadać w dół - podaje TVN24. Jak wynika z relacji pasażerów, po niecałej godzinie lotu, ludzie nagle poczuli zapach spalenizny, po czym wypadły maski tlenowe, a pilot gwałtownie obniżył pułap lotu. "Stewardessy były w szoku, nie wiedziały co mają robić. Z głośników słychać było komunikat po angielsku, że "doszło do niekontrolowanego lotu w dół. Stewardessy wzięły butle z tlenem, chciały podawać je ludziom, ale odbijały się od ścian" - opowiada jeden z Polaków, który znajdował się wtedy na pokładzie.
Zobacz też: Pasażer sam naprawił uszkodzony samolot. Spieszył się do domu!
Wszystko przez awarię klimatyzacji?
Z powodu problemów technicznych, Airbus musiał awaryjnie lądować na lotnisku Burgas w Bułgarii. Według informacji, które podaje przewoźnik, na pokładzie samolotu doszło do awarii klimatyzacji. Nie wiadomo na razie, czy awaria ta była bezpośrednią przyczyną "pikowania" samolotu. Na lotnisko Burgas miał zostać podstawiony inny samolot, który miał dostarczyć pasażerów do Poznania. Pojawiły się jednak głosy protestu, gdy okazało się, że maszynę ma podstawić Eurolot. Ostatecznie pasażerowie polecieli maszyną innego przewoźnika.
Około 2 w nocy, samolot wraz w polskimi turystami doleciał do Poznania. Pasażerowie feralnego lotu nie wykluczają, że będą domagać się odszkodowań od przewoźnika.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail