USA. Ukradli samochód, spowodowali wypadek. Unikną kary?
Do tragedii doszło w ubiegłym tygodniu. Jak donosi "New York Post", chłopcy w wieku 17 i 14 lat 16 kwietnia wtargnęli na teren jednej z posesji w dzielnicy West Garfield Park w Chicago, skąd ukradli samochód. Zgodnie z raportem policji, chłopcy jechali skradzionym hyundaiem, którym w pewnym momencie uderzyli w forda. W samochodzie znajdowała się 34-letnia kobieta oraz troje jej dzieci - dwie dziewczynki w wieku 15 i 7 lat i 6-miesięczny chłopiec. Maluch zmarł w szpitalu w wyniku pęknięcia czaszki. "Jesteśmy zdruzgotani i załamani. Będzie nam brakowało jego słodkiego uśmiechu, był radością dla wszystkich, których spotkał".
Tragedia w USA. Nie żyje 6-miesięczne niemowlę
Okazuje się, że nastolatkowie usłyszeli tylko zarzut wtargnięcia na posesję, co określono jako wykroczenie. W Chicago zawrzało. Lokalna społeczność i rodzina zmarłego chłopca jest rozczarowana działaniem policji i sądu. „Wasza kilkuminutowa przejażdżka całkowicie zrujnowała nam życie" - mówiła matka dziecka zwracając się do nastolatków. Możliwe, że po zakończeniu policyjnego dochodzenia chłopcy usłyszą inne zarzuty, na razie jednak wiele wskazuje na to, że wyjdą z tego bez szwanku.