Jak informuje tvn24.pl, o dymie unoszącym się nad ministerstwem obrony w Moskwie jako pierwsze poinformowały kanały na Telegramie, powołujące się na relacje mieszkańców rosyjskiej stolicy. - Mieszkańcy Moskwy informują o dymie i zapachu palonego plastiku unoszącym się nad budynkiem ministerstwa obrony na Nabrzeżu Frunzeńskim. Przyczyna jest nieznana - napisał około północy kanał Baza. Krótko po północy państwowa agencja TASS, powołując się na źródła w służbach ratowniczych, podała, że "pożar wybuchł na jednym z balkonów". - W budynku Ministerstwa Obrony na Nabrzeżu Frunzeńskim wybuchł pożar na jednym z balkonów – przekazało źródło. W depeszy dodano też, że na miejscu są służby ratunkowe.
Nagła zmiana
Niespełna godzinę później TASS opublikowała jednak komunikat rosyjskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, w którym poinformowano, że... pożaru wcale nie było. - Obecność ognia nie została potwierdzona, strażacy wysłani na miejsce nie wykryli pożaru. Nie ma też informacji o ofiarach - napisano. Służby prasowe tegoż ministerstwa przekazały redakcjom, że "przyczyną dymu w budynku ministerstwa obrony było uruchomienie generatora".
- Po kilku godzinach dym nad budynkiem ministerstwa obrony rozwiał się, ale według mieszkańców pobliskich domów w powietrzu nadal unosił się ostry zapach - przekazał portal msk1.ru.
Doniesienia o pożarze w budynku Ministerstwa Obrony Rosji pojawiły się po raz drugi w ciągu nieco ponad miesiąca - poprzednio miało to miejsce w kwietniu, gdy ogień miał pojawić się w budynku przy ulicy Znamienka, w pobliżu Kremla. Wówczas przyczyną pożaru, który objął 60 m2, miało być zwarcie instalacji elektrycznej.
Ponadto początku tego miesiąca doszło do eksplozji na Kremlu. Rosja twierdzi, że Ukraina chciała przeprowadzić zamach na Władimira Putina. W oficjalnym komunikacie służb prasowych Kremla poinformowano, że Kreml został zaatakowany dwoma dronami. Putina miało w tym czasie nie być na Kremlu.
Mediazona przypomniała również, że w kwietniu tego roku doszło do pożaru w budynku sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych. Powodem był "palący się czajnik".