Jeszcze w czwartek po południu policja ścigała podejrzanych, którzy uciekli dwoma chevroletami impala: białym i czarnym. – Do strzelaniny doszło w środę wieczorem – powiedział Kelly Miner, rzecznik miejscowej policji. Według świadków, pod lokal podjechały dwa samochody. Siedzący w nich mężczyźni nagle otworzyli ogień do osób rozmawiających u fryzjera. Na miejscu padło od 50 do 60 strzałów...
– Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, co mogło być powodem takiej przemocy – stwierdził po wydarzeniach szef policji w Detroit James Craig. W czwartek potwierdzano dopiero tożsamość ofiar. – Paliłem papierosa po przeciwnej stronie ulicy i nagle usłyszałem serię strzałów. To był ułamek sekundy, coś takiego widziałem tylko na strasznych filmach – powiedział Lorne Carter, świadek zdarzenia. Gdy policja przyjechała na miejsce krwawej rzezi, zabezpieczono żółtą taśmą teren, aby nikt z przechodniów nie zatarł śladów zbrodni. – Tam jest mój 29-letni syn, on poszedł tylko na strzyżenie! Pomóżcie mi go znaleźć!!! – krzyczała na miejscu zbrodni Elaine Williams. Salon fryzjerski znajduje się w centrum handlowym, wzdłuż głównej drogi po wschodniej stronie Detroit. W budynku są również restauracje, sklepy oraz warsztat samochodowy. – Wciąż szukamy podejrzanych, na tym etapie sprawy nie możemy podawać żadnych dodatkowych informacji – mówił Kelly Miner.
Dziesiątki strzałów, trzy trupy
2013-11-08
3:00
Kolejne zbiorowe zabójstwo w Stanach. Tym razem do pogromu doszło w salonie fryzjerskim w Detroit, Michigan. Zginęły tam trzy osoby, a dziewięć zostało rannych.