Dżuma, cholera, a teraz Covid-19. Jak zarazy dziesiątkowały ludzkość

2020-03-26 12:19

Dawne epidemie miały ogromny wpływ na dzieje świata. Z historii pamiętamy dżumę w średniowieczu, epidemię żółtej febry czy cholery w XIX w. Trwająca pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 różni się od nich głównie skalą, choć nie można zapomnieć o tzw. „hiszpance”, która zabiła 50 milionów osób na całym świecie.

Polska bez dżumy?

Dżuma w historii ludzkości trzy razy zbierała śmiertelne żniwo. Najpierw w VI-VII wieku, którą nazywa się „dżumą Justyniana”. Później, w XIV wieku. Szacuje się, że zaraza pochłonęła od 30 do 60 proc. Europejczyków. W końcu powrót dżumy odnotowano też w Chinach a także na szlakach handlowych m.in. na jedwabnym. Czarna śmierć nieodwracalnie zmieniła strukturę społeczną Europy, przyczyniła się chociażby do prześladowań mniejszości społecznych np. wobec obcokrajowców, żebraków, trędowatych a nawet Żydów. 

Co ciekawe, o dżumie mówiło się, że ominęła polskie ziemie czasów króla Kazimierza III Wielkiego. Opublikowany w 1962 r. artykuł na łamach czasopisma „Annales” utrzymywał, że królestwa Polski i Czech był w średniowiecznej Europie wręcz zielonymi enklawami wolnymi od dżumy. Artykuł opatrzono mapą, jednak rok po publikacji badaczki Elisabeth Carpentier, do tych rewelacji odniósł się czeski historyk František Graus, który doszedł do źródeł, które mówią, że w Czechach w 1350 r. zaraza również zbierała śmiertelne żniwo. Historyk Łukasz Kowalczyk wyjaśnia, dlaczego i na ziemiach polskich dżuma występowała. W obszernym artykule na łamach jednego z portali historycznych dowodzi, że dżuma na ziemie polskie dotarła w 1351r. Wskazuje też na doniesienia kronikarzy. Długosz chociażby wspomina o dwóch formach choroby - dymienicznej i płucnej, która miała pojawić się już w 1348 r. 

Historyk wskazuje też, że choć dżuma mogła nie zdziesiątkować tak dotkliwie Polski Kazimierza III Wielkiego, na kwarantanny czy inne kordony sanitarne nie mógł sobie pozwolić. Powód? Chociażby biurokracja, paszporty zdrowia, kordony sanitarne to wynalazki XVII wieku. 

Biała zaraza nie mija

Trafiła do słownika jako przekleństwo, a pojawiła się już za czasów Hipokratesa w Atenach, 2,5 tys. lat temu. Cholera, bo o niej mowa, była również motywem literackim, chociażby w powieści Gabriela Garcii Marqueza pt.: „Miłość w czasach zarazy”. To wyniszczająca choroba układu pokarmowego, przenosi się przez bakterie w zanieszczonych ujęciach wody, a w dziejach wracała jak bumerang. Od samego 1817 r. przez świat przetoczyło się aż siedem jej pandemii. Była m.in. w Rosji, wśród brytyjskich żołnierzy, którzy przenieśli ją do Indii, w Chinach, Stanach Zjednoczonych, czy w Hiszpanii. 


I choć o cholerze się już prawie nie słyszy, ciągle jest groźna. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) na cholerę rocznie umiera 143 tys. ludzi, a zapada na nią od 1,3 do 4 mln osób każdego roku. Oczywiście istnieje przeciw niej szczepionka, chorych leczy się antybiotykami, ale w niektórych krajach trudno o dogodne warunki sanitarne. Jednym ze współczesnych krajów, w których dochodzi do jej epidemii jest położony na półwyspie Arabskim, ogarnięty od kilku lat wojną - Jemen. Według WHO to kraj z jednym z największych kryzysów humanitarnych. W związku z wojną ludności cierpi na brak wody, ale również nie dysponuje nowoczesnymi systemami wodociągowymi i powszechnym dostępem do medycyny. 

Pół miliarda chorych na grypę

Epidemia hiszpanki, czyli grypy wywołanej przez wirusa H1N1, według szacunków zebrała większe żniwo, niż I wojna światowa. Wykryto ją w amerykańskiej bazie wojskowej w Kansas, a ostatecznie cierpiało na nią pół miliarda ludzi, czyli ok. 30 proc. populacji świata. W trakcie swego pierwszego uderzenia była wysoce zaraźliwa, ale łagodna w przebiegu. Druga jej fala charakteryzowała się wysoką śmiertelnością. Pojawiał się dodatkowo odoskrzelowe zapalenia płuc. Oprócz charakterystycznych objawów takich jak. osłabienie, gorączka czy kaszel, chory na hiszpankę miał też krwotoki z nosa, żołądka i jelit. Najbardziej narażoną grupą społeczną byli młodzi ludzie w wieku od 20 do 40 roku życia. Szacuje się, że na hiszpankę zmarło od 50 do 100 mln ludzi na całym świecie. 

Grypa ostatecznie się wypaliła, ale naukowcom w 2005 r. udało się replikować wirusa, który 80 lat wcześniej szalał na naszej planecie. Okazało się, że… pochodził od ptaków, z których przeskoczył na świnie, a dopiero później na ludzi. 

W latach 2009-2010 wirus znowu dał o sobie znać, tym razem w odmienionej formie. Wybuchła wtedy epidemia świńskiej grypy, która była odmianą wirusa odpowiedzialnego za hiszpankę. W 2009 r. po raz pierwszy od 41 lat WHO ogłosiło stan pandemii. 

Epidemia koronawirusa we Włoszech spowodowała obniżenie emisji dwutlenku węgla

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają