Tysiące turystów opuściło Egipt: jedni wezwani przez MSZ, inni po prostu ze strachu. Tu, gdzie jestem, nie działają banki, nie można wymienić pieniędzy. Żywność i wodę można jeszcze kupić, natomiast problemem jest brak paliwa. Stacje wstrzymały sprzedaż, żeby ograniczyć napływ protestujących do Kairu i Aleksandrii, co jednocześnie spraraliżowało transport turystyczny. Na szczęscie mamy wielbłądy...
Patrz też: Egipt: Wojsko wkroczyło do kurortu Szarm el-Szejk - ZDJĘCIA
Beduini bronią kurortów
Wiadomości docierające do Egiptu z Europy nie oddają atmosfery, jaka panuje tutaj: miejscowości turystyczne na Synaju pozostają w bezpiecznej strefie, pilnowanej przez klany uzbrojonych Beduinów. Od kilku dni Beduini obstawiają miejsca, którymi mogliby się przedostać ludzie wykorzystujący chaos. Przypomnę, że na północy Synaju uciekło niedawno 6 tysięcy więźniów - nie tylko niesprawiedliwie przetrzymywane ofiary systemu Mubaraka, ale również pospolici przestępcy. A policjanci? Boją się: jedni uciekli, a inni się ukryli.
Nie wierzą w sprawiedliwość
Sytuacja polityczna jest patowa. Demonstrujący nie chcą Hosniego Mubaraka i jego skorumpowanych policyjnych rządów. Ale Mubarak zapowiedział, że zostaje w Egipcie i nie będziej kandydował na prezydenta, co sprowokowało kontrdemonstracje jego zwolenników. Mówi się o wyborach demokratycznych, które miałby zorganizować obecny aparat władzy. Demonstranci jednak nie wierzą w sprawiedliwe wybory i chcą natychmiastowego opuszczenia Egiptu przez Mubaraka i jego generałów.