Centrum Kairu od dwóch dni spływa krwią. W powietrzu latają koktajle Mołotowa i kamienie, słychać strzały, płoną budynki. Walki pochłonęły śmiertelne ofiary: wczoraj w krwawych starciach życie straciło co najmniej 13 osób. Jest ponad 1200 rannych, którzy często nie są opatrywani. Żeby rozpędzić walczące strony, w tłum wjechały czołgi. Opozycja nie chce rozmawiać z władzami, dopóki Mubarak nie ustąpi i nie opuści Egiptu. Jej nieformalny przywódca - Mohamed ElBaradei (69 l.) apeluje, żeby armia broniła życia Egipcjan.
Na dziś zapowiadana jest kolejna gigantyczna demonstracja. Według rewolucjonistów ma to być dzień odejścia Mubaraka.
Patrz też: Turyści uciekają z Egiptu - egipski raj opustoszał
Demolka w Hurghadzie
- Po jednej z demonstracji na ulicach egipskiego kurortu Hurghada zostało zdemolowanych kilka sklepów - relacjonuje Maciej Pietrowski, właściciel polskiej szkoły nurkowania. - Właściciele z całego miasta wyszli przed sklepy z pałkami, by bronić się przed wandalami.
Egipcjanie o zamieszkach
Biznesmeni z prowincjonalnego Dahab uważają, że wszystko będzie dobrze, bo... "paliwo i żywność już są".
- Egipt to 80 mln ludzi, a milion osób nie jest w żaden sposób reprezentatywny - przekonuje Ali Aish, właściciel biura podróży, agencji nieruchomości i hotelu w Dahab. - Ci, którzy walczą w Kairze, powinni wrócić do domów. Dostali już co chcieli: Mubarak zapowiedział odejście.
Ale nie wszyscy biznesmeni mają taką opinię jak Ali. - To jest koniec Mubaraka - mówi Salem Saliman, menedżer hotelu Golden Star. - Ludzie raz odważyli się powiedzieć, co myślą i zachłysnęli się tym solidarnym odzewem. Poczuli, że mogą mieć wpływ na swój los. Nie odpuszczą dopóki nie ustąpi.
Tymczasem życie na prowincji, w przeciwieństwie do wielkich miast, powoli wraca do normy. Działa Internet, od wczoraj można kupić paliwo.
Polscy dziennikarze zatrzymani
Zwolennicy Mubaraka polują na zagranicznych dziennikarzy. Zatrzymuje ich też wojsko i policja. Kilka osób jest rannych.
Piotr Górecki z TVP
Grupa ludzi, a w niej mundurowi, zatrzymała ekipę TVP w pobliżu placu Tahrir. Najdłużej, bo kilka godzin, przetrzymywany był Piotr Górecki.
Jerzy Jurecki z "Tygodnika Podhalańskiego"
Auto, którym jechał, zaatakował tłum. Potem żołnierze wywieźli go do koszar. Do zamknięcia wydania jego dalsze losy były nieznane.