Nocne starcia w największych miastach Egiptu nie wróżą niczego dobrego. Co gorsze istnieje poważne zagrożenie, że do rewolty dojdzie też w popularnych kurortach nadmorskich: Szarm el-Szejk i Hurghadzie, gdzie na wakacjach przebywa prawie 6 tys. Polaków. Polskie MSZ uspokaja, że nasi rodacy są bezpieczni. Odradza jednak wyjazdy do Egiptu.
Jak na razie niebezpiecznie jest tylko w Kairze, Suezie i Aleksandrii, ale od wczoraj godzina policyjna obowiązuje już we wszystkich miastach Egiptu. Żołnierze próbują odeprzeć ataki demonstrantów, którzy niszczę budynki rządowe, banki. W nocy armia odparła szturm na siedzibę MSZ i państwowej telewizji.
Patrz też: Egipt: 500 osób rannych, co najmniej 18 zabitych - na ulice miast wyjechały czołgi
Odpowiedzialny za chaos w Egipcie prezydent nie zamierza ustąpić, chociaż takie jest główne żądanie pogrążonych w biedzie ludzi, którzy domagają się obniżki cen, reform i nowych miejsc pracy. Dyktator Hosni Mubarak zapowiedział, że zdymisjonuje rząd, obiecał też przeprowadzenie reform. Mubarak rządzi krajem od 30 lat. Przez cały ten czas wszelkimi możliwymi sposobami nie dopuszczał do przejęcia władzy przez islamistów.
Od rana demonstranci znowu tłumnie gromadzą się w Kairze i wzywają prezydenta do odejścia. Na głównym placu stolicy Tahrir rozległy się strzały. Dokłada liczba ofiar konfliktu nie jest znana. Mówi się, że w samej tylko Aleksandrii zginęło 20 osób. Agencja Reutersa podaję, że liczba zabitych przekroczyła już 70 osób, a rannych zostało 2 tys.
W Aleksandrii przeciwko protestującym policja użyła ostrej amunicji.