W malowniczym miasteczku Lörrach było spokojne popołudnie. Nic nie zapowiadało tragedii. Nagle budynkiem mieszkalnym tuż obok szpitala św. Elżbiety wstrząsnęła eksplozja! W jednym z mieszkań wybuchł granat i kanister benzyny. Chwilę później z ogarniętego pożarem domu wynurzyła się kobieta z karabinem w ręku. Wbiegła do szpitala. Zaczęła strzelać na oślep. Na miejscu zginął pielęgniarz. Kilkunastu rannych pacjentów, w kałużach krwi, wołało o ratunek.
Przeczytaj koniecznie: Alarm terrorystyczny we Francji: Kobieta zamachowiec chce się wysadzić w paryskim metrze?
Tymczasem w płonącym domu strażacy dokonali makabrycznego odkrycia - w pokoju leżały spalone zwłoki 5-letniego dziecka i mężczyzny, życiowego partnera morderczyni.
Podobno kobieta toczyła z nim walkę o opiekę nad synkiem. Wolała uśmiercić najbliższych, niż przegrać. Potem w ataku szału urządziła krwawą jatkę w klinice. Właśnie mierzyła do kolejnych niewinnych pacjentów, gdy policjant strzelił jej prosto w głowę. Zabójczyni zginęła na miejscu.