W rozmowie z Mirą Suchodolską (PAP) ekspert tak odpowiada na pytanie: „ile czasu trzeba Rosjanom, aby dojść do Warszawy?”: – Odpowiedź jest oczywiście warunkowa. Gdyby mieli zgromadzone wojska na Białorusi w sile ugrupowania armijnego, to na podstawie prowadzonych przez nasz zespół naukowy wspieranych komputerowo analiz dla podobnych scenariuszy, nawet pięć dni od uzyskania przez nich gotowości do rozpoczęcia operacji w warunkach słabo przygotowanej przez nasz kraj obrony. Dlatego powinniśmy być rozważni i przygotowani na takie ewentualności. Zdaniem eksperta zarówno w Rosji i Białorusi mają świadomość, że gdyby doszło do konfrontacji z NATO, to byłaby to dla tych państw wojna przegrana. Byłoby to jednak ciężkie w skutkach doświadczenie dla państw frontowych. Nie tylko dla Polski, ale także dla Litwy, Litwy i Estonii. Należy się liczyć jednak z prowokacjami, bo „Polska militarnie poszła do przodu, więc zaczęła niepokoić Rosjan – zakup nowoczesnego sprzętu, dążenie do liczebnej rozbudowy armii”. – Powinniśmy mieć wzmożoną gotowość bojową, być przygotowanym i próbować ich odstraszyć – analizuje ekspert z WAT.
Skoro przez całą zimną wojnę ta nie przeszła w fazę gorącą, choć plany strategiczne Układu Warszawskiego nie miały charakteru obronnego, to miejmy nadzieję, że i w obecnych realiach wojna nie będzie kontynuacją polityki innymi środkami. Tym nie mniej zarówno NATO, jak i Federacja Rosyjska (wraz z jej sojusznikami) mają różne warianty planów na wypadek godziny W. Z oczywistych względów są one niejawne, choć wiedza o ich założeniach jest znana. Zobaczmy, jak taki scenariusz przedstawia się w Rosji. W lutym 2020 r. Agencja Nowosti (druga co do znaczenia po TASS) nawiązała do gier wojennych przeprowadzonych przez polskich sztabowców, w których wyszło, że w 4. dniu wojny z Rosją byłoby już po wojnie. Polska by przegrała. Rosyjski ekspert, odpowiednik prof. Najgebauera, uważa, że tych niekorzystnych wyników dla Polski nie można tłumaczyć tym, że polska armia jest słaba. – To jest zarówno sygnał dla sojuszników, jak i chęć sprawienia, aby ludność poczuła rosyjskie zagrożenie – stwierdził rosyjski ekspert. W mediach rosyjskich to Polska, a nie Rosja, gotuje się do wojny.
Zakupy nowoczesnej broni amerykańskiej zdaniem wiceprezesa Akademii Problemów Geopolitycznych Konstantina Siwkowa na niewiele się zdadzą Polsce, gdyby doszło do wojny, bo „rosyjskie siły zbrojne, wyposażone w nowoczesny sprzęt wojskowy, znacznie przewyższają armię polską”. Ten sam ekspert w 2019 r. w rządowym portalu Sputnik uznał, że „pod względem liczebności i wyposażenia w sprzęt wojskowy rosyjskie siły powietrzne mogą z powodzeniem stawić czoła wojskom USA i ich sojuszników w warunkach konfliktu lokalnego, prowadzonego na terytorium państwa trzeciego. Portal cytuje wyjątki z artykułu naukowego Siwkowa, w którym pisze o przebiegu ewentualnego konfliktu militarnego NATO-Rosja, którego oczywiście nie zaczęli Rosjanie. Jeśli będzie on miał charakter lokalny (tzn. rozgrywał się m.in. na terytorium Polski), to NATO go przegra. Co innego, gdyby wojna przeszła w długotrwały konflikt globalny (bez użycia broni A). W takim przypadku zwycięzcą będzie NATO. Na razie wojska białoruskie i rosyjskie ćwiczą (od 10 do 16 września) w manewrach Zapad 2021 (Zachód 2021). Oficjalny komunikat głosi: „Celem działań jest sprawdzenie poziomu gotowości i zdolności wojskowych organów dowodzenia i kierowania sił Białorusi i Rosji do podejmowania wspólnych działań w rozwiązywaniu zadań zapewnienia bezpieczeństwa wojskowego i integralności terytorialnej związkowego państwa oraz ich współdziałania podczas działań wojennych”.
Polecany artykuł: