Spalone wielkie wieżowce, pył i szkło pokrywający wszystko, zakrwawieni ludzie szukający w panice swoich bliskich. W Bejrucie rozgrywają się teraz sceny niczym z filmu katastroficznego. Potężna eksplozja, do jakiej doszło wczoraj w libańskim porcie, dosłownie zmiotła ogromną część miasta z powierzchni ziemi, zmieniając budynki w promieniu 15 kilometrów w zgliszcza. Ludzie opowiadają o balkonach odrywanych od bloków nawet kilkanaście kilometrów od portu i sile uderzenia, która w jednej sekundzie powaliła wszystkich na ziemię. Wstrząs był odczuwalny nawet około 100 kilometrów od Bejrutu!
Na razie potwierdzono 100 ofiar śmiertelnych tej hekatomby i cztery tysiące rannych, ale może to być wierzchołek góry lodowej, ponieważ nie da się błyskawicznie przeszukać tak ogromnego terenu, jaki został zniszczonny siłą wybuchu. Jak się szacuje, miał on siłę 20 procent bomby atomowej, która zniszczyła Hiroshimę! Jak mogło dojść do takiej katastrofy? Wstępne ustalenia mówią o tragicznej w skutkach niefrasobliwości. Wszystko wskazuje na to, że w porcie od sześciu lat składowano niebezpieczne chemikalia bez żadnych zabezpieczeń. Wybuch jest dla Libanu katastrofą także humanitarną. Kraj ten zależny jest od importu żywnosci, tymczasem port przestał istnieć. Pomoc międzynarodową zaoferowało już wiele krajów, w tym USA i Francja.