Elon Musk rozdaje pieniądze za podpisanie swojej petycji. Ale tylko wyborcom z niektórych stanów. Jest ruch prokuratury
Najbogatszy człowiek świata rozdaje pieniądze! Na takie wieści niejeden pospieszy sprawdzić, gdzie trzeba się stawić, by odebrać swoja dolę, ale oczywiście wcale nie jest z tym łatwo. A do tego może to być nielegalnie. O co chodzi? Parę dni temu Elon Musk, który otwarcie i entuzjastycznie popiera kandydaturę Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, ogłosił pewien dość dziwny konkurs. Miliarder stworzył petycję, w której domaga się gwarancji wolności słowa i noszenia broni. Kto ją podpisze, a zarazem jest zarejestrowanym wyborcom, weźmie udział w losowaniu miliona dolarów. Szansa na wygraną będzie każdego dnia, aż do 5 listopada, daty wyborów prezydenckich. Pierwsze miliony już zostały rozdane. To nie wszystko. Każdy, kto się podpisze, ma gwarantowane 47 dolarów dla siebie i kolejne 47 dla każdego, kogo namówił do tego samego. W Pensylwanii kwota ta wynosi 100 dolarów.
Musk nie każe nikomu głosować na Trumpa, ale warunkiem dostania pieniędzy jest bycie zarejestrowanym wyborcą ze swing states
Czy można to wszystko nazwać nieuczciwym działaniem związanym z wyborami? Musk nie każe nikomu głosować na Trumpa, ale warunkiem dostania pieniędzy jest bycie zarejestrowanym wyborcą. W dodatku w jednym z tak zwanych "swing states", czyli stanach, w których wynik głosowania przesądza o wyniki ogólnokrajowym. A zatem jeśli nie masz prawa do głosowania w takich stanach, jak Arizona, Michigan, Georgia, Nevada, North Carolina, Pennsylvania, Wisconsin, to z milionów nici. Pojawiły się już głosy, że to wszystko nie powinno mieć miejsca. 28 października prokuratura okręgowa w Filadelfii złożyła w tej sprawie pozew do sądu, nazywając działania bogacza "nielegalną loterią", a federalna wcześniej ostrzegała Muska, że jego działania mogą łamać prawa wyborcze.