Ma turban, śniadą cerę, wąsy i połyskujący kostium. Trudno rozpoznać w tej postaci króla rock and rolla sprzed lat. A jednak to właśnie on - afgański Elvis. To jego koncert sprawił, że tysiące Afgańczyków przybyło na stadion w Lashkar Gah bez lęku o swoje życie. Bo skoro tak wielka gwiazda, jak odtwórca Elvisa - Farhad Darya (48 l.), uznała, iż nie padnie ofiarą zamachu, to także fani mogli czuć się bezpiecznie. A przecież jeszcze tak niedawno za podobny występ groziła tutaj kara śmierci. Talibowie zakazali bowiem słuchania jakiejkolwiek muzyki! Uważali, że jest zła i oddala od Allaha. Koncert afgańskiego Elvisa to pierwsze tak wielkie wydarzenie muzyczne w tym kraju od lat.
Elvis żyje! I walczy z talibami
2010-11-27
3:00
To bzdura, że Elvis Presley umarł. Na własne oczy przekonali się o tym brytyjscy dziennikarze, którzy spotkali go na afgańskiej wojnie!