O zagadkowej chorobie, która trawi rosyjskich poborowych przebywających w ośrodkach szkoleniowych w Rosji, donosi niezależny rosyjski serwis SOTA. "Zmobilizowani w ośrodku szkoleniowym na terenie obwodu swierdłowskiego masowo chorują – nie ma informacji, czy to przeziębienie, czy Covid-19" - czytamy na kanale na Telegramie. Podobno Rosjanie nie mogą liczyć na niczyją pomoc, bo ich dowódcy "nie uznają choroby" i jej nie komentują. SOTA przypomina, że wcześniej rosyjscy dowódcy zaprzeczali też, by w ośrodkach panował wszawica, tymczasem wszy mieli niemal wszyscy poborowi.
Mobilizacja w Rosji. Nie ma podstawowych leków, żołnierze traktowani jak mięso armatnie
Zdaje się jednak, że nawet, jeśli przełożeni zmobilizowanych przyjęliby do wiadomości, że żołnierze masowo chorują to i tak nikt by im nie pomógł, ponieważ miejscowi medycy nie mają ani niezbędnego sprzętu do leczenia, ani leków, nawet tak podstawowych, jak środki na przeziębienie, krople do nosa i pastylki do ssania na gardło. Tymczasem zmobilizowani przebywają w koszmarnych warunkach - są upychani w ciasnych barakach lub namiotach, nie mają dostępu do wody, nie mają ciepłej odzieży itd. Trudno się dziwić, że niebezpieczne choroby rozprzestrzeniają się wśród nich błyskawicznie.
Wojna na Ukrainie. "Pod Bachmutem warstwy martwych Rosjan"
Żołnierze Putina umierają jednak nie tylko na nieznane wirusy. Jak w niedzielę, 27 listopada, poinformował doradca gabinetu ukraińskiego prezydenta, Ołeksij Arestowycz, "pod Bachmutem i Sołedarem po walkach pozostają warstwy zabitych żołnierzy przeciwnika". "Brakuje im nie tylko specjalistycznej wiedzy, ale także sprawnego sprzętu wojskowego. Brakuje artykułów codziennego użytku, takich jak kurtki zimowe. Krewni i znajomi rosyjskich żołnierzy sami zamówili potrzebne rzeczy i wysłali je na front" – w ten sposób komentuje sytuację Rosjan Nico Lange, ekspert ds. rosyjskich i były pracownik resortu obrony, cytowany przez niemiecki portal ZDF.