Burmistrz Wysp Liparyjskich Marco Giorgianni powiedział włoskiej agencji prasowej Ansa, że ofiara śmiertelna to włoski turysta, który był na wycieczce w rejonie największej aktywności wulkanu. Nie podano jednak dokładnej przyczyny jego śmierci.
Tamtejsi wulkanolodzy przyznali, że zarejestrowane wybuchy były jednymi z najsilniejszych w całej historii tego wulkanu. Świadkowie zdarzenia relacjonowali: - Odwróciliśmy głowy i zobaczyliśmy wielki grzyb dymu unoszący się nad Stromboli. Wszyscy byliśmy w szoku. Chwilę później gorąca, czerwona lawa zaczęła spływać w dół góry w kierunku niewielkiej wioski Ginostra. Wielu turystów przerażonych sytuacją ewakuowała się do morza. Na wyspę spadł niemal deszcz lapilli, czyli wulkanicznych cząstek. Wywołały one serię pożarów w różnych częściach wyspy. Wysłano tam drużyny strażaków. Służbom ratunkowym udało się je szybko opanować i nikt nie ucierpiał.
Stramboli to niewielka wyspa na Morzu Tyrreńskim znajdująca się niedaleko Sycylii. Jest popularnym kierunkiem turystycznym. Znajdujący się na niej wulkan jest jednym z bardziej aktywnych wulkanów na świecie. Ostatni duży wybuch zarejestrowano ponad 80 lat temu w 1933 roku.