Skok Baumgartnera z powodu zbyt silnego wiatru był wielokrotnie przekładany. W końcu w niedzielę po południu pogoda zaczęła sprzyjać śmiałkowi. O godz. 17.30 czasu polskiego specjalna kapsuła podwieszona do balonu wypełnionego helem oderwała się od ziemi. Około godz. 19.45 Baumgartner znalazł się na wysokości ponad 39 km nad Ziemią, czyli o 2,5 km wyżej niż zakładano. O godz. 20.06 otworzył drzwi kabiny i stanął na jej krawędzi.
- Ale ta Ziemia malutka - powiedział i skoczył. Podczas swobodnego lotu w dół osiągnął prędkość 1342 km/godz. i tym samym przekroczył barierę dźwięku. W pewnym momencie Baumgartner zaczął niebezpiecznie wirować wokół własnej osi. Mama Eva i dziewczyna skoczka, Nicole Oetl zagryzały wtedy paznokcie z nerwów. Na szczęście po 4 min i 20 s spadania Baumgartner otworzył spadochron i po kolejnych 4 min i 43 s bezpiecznie wylądował na ziemi. Austriakowi nie udało się pobić tylko rekordu najdłuższego swobodnego spadania, który należy do Amerykanina Joe Kittingera (84 l.) i wynosi 4 min i 36 s.
Urodzony w Salzburgu skoczek trenował spadochroniarstwo w austriackiej armii. Po odejściu z wojska zajmował się base jumpingiem, czyli skokami ze spadochronem i specjalnymi skrzydłami z wysokich budynków, mostów i klifów.