Gnębią mandatami polonijne biznesy

2014-05-10 20:52

Obecne czasy nie są łatwe dla wielu właścicieli polonijnych sklepów i biznesów gastronomicznych. Spadająca liczba klientów, rosnąca konkurencja, a ostatnio także... urzędnicy miejscy, którzy jak się okazuje coraz dokładniej egzekwują przepisy.

Wystawiony za wcześnie worek ze śmieciami, nieprawidłowe odpowietrzenie zlewu, czy też stojący w kącie spray przeciw komarom: okazuje się, że mandat i dodatkowe karne punkty można otrzymać dosłownie za wszystko! Chociaż niby to zgodne z prawem, wielu właścicieli biznesów nie kryje oburzenia.

– Kontrole są teraz niezwykle wnikliwe, a urzędnicy skrupulatni jak nigdy dotąd – zauważa pani Ania, której sklep odwiedził niedawno przedstawiciel The New York City Department of Health. – Ostatnio dostałam ponad 500 dolarów kary i 10 punktów za to, że w chwili kiedy odwiedził nas inspektor, w sklepie nie było nikogo ze specjalnym certyfikatem poświadczającym ukończenie kursu zorganizowanego przez Departament Zdrowia. Taki dokument spośród pracowników mam tylko ja, ale akurat musiałam pójść po coś do samochodu. Na nic zdały się tłumaczenia, że nie było mnie tylko 10 minut!

Kontrole inspektorów z Health Department są niezapowiedziane. Od ich wyniku i liczby punktów karnych zależy, jaką kategorię otrzyma dany lokal. Inspektorzy przyznają kategorię „A” (0 - 13 punktów), „B” (14 - 27 punktów) lub „C” (28 punktów i więcej). A to przekłada się bezpośrednio na liczbę klientów, którzy odwiedzą dane miejsce, aby zrobić tam zakupy.

– Jak urzędnik chce, to zawsze coś znajdzie i nie ma jak się przed tym obronić – nie ma wątpliwości pani Grażyna, właścicielka greenpoinckiej restauracji. – Ostatnio zresztą zaglądają dosłownie wszędzie. Podczas zeszłotygodniowej kontroli inspektor stwierdził, że spray, który trzymam za firanką, powinien być w zamkniętej szafce. Nie mam pojęcia jak miałoby to zaszkodzić jedzeniu, które przygotowywane jest w zupełnie innym pomieszczeniu! Urzędnik też pewnie pojęcia nie miał, ale karę mi wlepił. I kilka dodatkowych punktów również. Kolejne dostałam za to, że w toalecie akurat skończyło się mydło w pojemniku i nie zdążyłam go jeszcze uzupełnić – żali się kobieta.

Z urzędnikami zamierza walczyć pani Henryka z Greenpointu, właścicielka deli na Greenpoincie, która została ukarana 200-dolarową karą i 2 punktami za to, że - zdaniem inspektora - odpowietrzenie zlewu znajduje się o jeden cal za wysoko...
– Przez 7 lat nikomu to nie przeszkadzało, a teraz nagle zaczęło – dziwi się pani Henryka. Inspektor nawet tego nie zmierzył, tylko na oko stwierdził, że odpowietrznik jest za wysoko. Wiem, że miasto szuka pieniędzy, ale to już jest przesada!
Marcin Żurawicz



Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają