Zarządcy Sherwood walczą z naturystami i swingersami! La, w którym według legend żył Robin Hood, stał się miejscem spotkań golasów
Las Sherwood to prawdziwa świętość dla Brytyjczyków. Według prastarych legend to właśnie tam mieszkał słynny Robin Hood, który w towarzystwie swych wesołych kompanów odbierał bogatym i rozdawał biednym. Nie dziwota, że liczni turyści, w tym całe rodziny z niewinnymi dziatkami ruszają w każdy weekend do Sherwood, by oddać hołd Robinowi. Ale ostatnimi czasy w lesie pojawił się ktoś jeszcze. To golasy! Jak pisze Daily Star, swingersi i naturyści z sobie tylko wiadomych przyczyn upodobali sobie miejsce nawiedzane dotąd tylko przez facetów w rajtuzach i brytyjskie rodziny. Zarządca lasu, czyli chroniąca ptactwo organizacja The Royal Society for the Protection of Birds, bije na alarm, a w Sherwood dochodziło już nawet do interwencji policji, kiedy swingersi skrzyknęli się na leśne igraszki. "Właśnie przywieźliśmy dzieci, żeby zobaczyły, gdzie mieszka Robin Hood – nie spodziewaliśmy się zobaczyć czyichkolwiek intymnych części ciała" - mówi dla Daily Star jeden ze zbulwersowanych golasami brytyjskich ojców.
Zarządca Sherwood: „Uznajemy prawo naturystów do chodzenia nago. Jednak z tym prawem wiąże się obowiązek"
W lesie pojawiły się już tablice z ostrzeżeniami, nakazami i zakazami, ale walka z nagusami jest jak walka z wiatrakami. Gdy jeden się ubierze, już drugi ściąga ubrania... „Uznajemy prawo naturystów do chodzenia nago. Jednak z tym prawem wiąże się obowiązek szanowania innych ludzi. Tymczasem naszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia wszystkim odwiedzającym” - głosi oświadczenie zarządcy Sherwood. RSPB dodaje, że naturyzm w tym lesie jest dozwolony, ale tylko w jego odludnych częściach. „Wzrost liczby odwiedzających rezerwat oznacza, że zajmujemy się teraz interakcjami różnych grup w miarę coraz częstszych spotkań między nimi. Wymaga to od wszystkich pewnego kompromisu. Rozważne zachowanie wszystkich odwiedzających pozwoli każdemu cieszyć się tym miejscem, a jednocześnie chronić przyrodę" - przekonują ptasznicy. Jedno jest pewne - gdyby Robin Hood żył tam do dziś, golasy uciekałyby przed jego strzałami jak niepyszne!