Podczas protestów w Kazachstanie panował kompletny chaos. Protestujący podpalali budynki rządowe, domagając się ustąpienia włądz i redukcji cen gazu, które wzrosły dwukrotnie. Do tego bandyci i prowokatorzy rabowali sklepy, podpalali samochody. W końcu władze wydały rozkaz strzelania do wszystkich, którzy się nie poddadzą. W efekcie zginęły 164 osoby, przynajmniej według kazachskich władz. Prezydent Tokajew twierdzi, że "sytuacja jest opanowana". Ale co będzie teraz? Zrujnowane gmachy, puste półki sklepowe i niepewna przyszłość z rosyjskimi wojskami w kraju to nie jedyne problemy. Pojawiły się też szokujące plotki na temat możliwości wybuchu groźnej epidemii. Po mediach społecznościowych powtórzyła je rosyjska agencja TASS. Od kilku dni w internecie aż wrze od pogłosek o tym, że podczas burzliwych i krwawych protestów w Kazachstanie z tamtejszego laboratorium uciekła lub została wykradziona niezidentyfikowana broń biologiczna.
NIE PRZEGAP: Strzelali do ludzi na oślep! Wojna z cywilami w Kazachstanie
NIE PRZEGAP: Rosja zaatakuje Ukrainę? Wiadomo już, co zrobią Stany Zjednoczone
Wśród panującego chaosu protestujący mieli wedrzeć się do instytutu, gdzie prowadzono prace nad groźnymi patogenami. Potem kręcili się tam ludzie w charakterystycznych kombinezonach ochronnych. Władze kazachskie wszystkiemu zaprzeczają. Podejrzane laboratorium znajduje się w Ałmaty, gdzie protesty były najbardziej burzliwe. Już wcześniej instytucja ta stawała się kilkukrotnie przedmiotem plotek. Laboratorium miał ufundować Pentagon, by prowadzić prace badawcze nad patogenami we współpracy z byłymi republikami radzieckimi. Władze Kazachstanu utrzymują, że nie ma tam broni biologicznej.