Prezydent Gruzji już od wczoraj publikuje w mediach społecznościowych zdjęcia ze spotkań z amerykańskimi politykami. The Hill precyzuje, że celem jej "misji" jest wzmocnienie amerykańskiego wsparcia na terenie Gruzji - byłego kraju Związku Radzieckiego, a zatem - jak sugeruje portal - podatnego na rosyjskie wpływy i w ostateczności agresję.
- W wywiadzie dla The Hill Zourabichvili powiedziała, że jej zdaniem Moskwa nie jest w stanie przesunąć swoich wojsk do rozpoczęcia kolejnej operacji, ale "wciąż może grać na nerwach, i to właśnie robi w Naddniestrzu, próbując wzbudzić strach, zdestabilizować ludność - czytamy w The Hill.
Zobacz też: BUNT u Putina?! Mają go DOŚĆ? Wdrożono NADZWYCZAJNE środki!
Powodem takiego ruchu ze strony "głowy Gruzji" może być choćby ostatni ruch z rosyjskiej strony. Choć oczy całego świata zwrócone są w stronę Ukrainy, Rosja nie zapomina o dawnych krajach związku. W minionym tygodniu jeden najwyższych urzędników separatystycznych na - wspieranym przez Rosję - terytorium Osetii Południowej (północna Gruzja) wezwał do... przeprowadzenia referendum. W świetle choćby tego wydarzenia, wizyta w USA prezydent Gruzji wydaje się uzasadniona.