Grupa ludzi mieszkająca w lesie wtargnęła na cudzą ziemię i nie przestrzega obostrzeń covidowych - takie zgłoszenie otrzymała niedawno policja z prowincji Chaiyaphum w Tajlandii. Początkowo wydawało się, że to dość banalne zgłoszenie wykroczenia. Ale kiedy funkcjonariusze odkryli, co tak naprawdę się za nim kryje, przeżyli niemały szok. Głęboko w dżungli faktycznie znaleźli grupę odizolowanych od świata ludzi. Okazało się, że to dziwaczna sekta, której przewodzi samozwańczy guru Thawee Nanra (75 l.). Na terenie siedziby parareligijnej grupy policjanci odkryli jedenaście trumien ze zwłokami. Nie były zakopane w ziemi, ponieważ guru głosił kult zmarłych i kazał oddawać cześć ludzkim szczątkom. Był w stanie przedstawić tylko parę nie budzących podejrzeń aktów zgonu. Śmierć pozostałych osób wyjaśni prokuratura. Ale to nie wszystko. To wprost nie do uwierzenia, co kazał robić członkom sekty ich "ojciec" i co im za to obiecywał!
PRZECZYTAJ TAKŻE: Prawdziwa bomba na temat Meghan Markle! To będzie koniec jej kariery?
PRZECZYTAJ TAKŻE: Spalił żywcem żonę i troje małych dzieci! Straszne ostatnie słowa kobiety
Otóż jak podaje między innymi "Thai Inquirer", Thawee Nanra rozkazał ludziom zgromadzonym w leśnej siedzibie sekty jeść jego własne odchody. Obiecywał, że to uleczy "wiernych" z wszelkich chorób. Członkowie grupy mieli tak wyprane mózgi, że próbowali powstrzymać policję przed aresztowaniem szalonego starca. Ostatecznie jednak 75-latek został zatrzymany. Jak przypomina "Thai Inquirer", dziwne sekty nie są w Tajlandii wielką rzadkością. W 2019 roku rozbito "religijną" grupę, której guru gwałcił kobiety, wmawiając im, że tylko seks da im duchową moc, z kolei w 2021 roku pewien duchowny sam obciął sobie głowę domowej roboty gilotyną, wierząc, że w przyszłym życiu odrodzi się jako byt wyższy niż zwykły człowiek, więc nie ma na co czekać.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Putin chce przenieść wojnę do innego kraju? Wywiad podaje jego nazwę
PRZECZYTAJ TAKŻE: Oto bohaterowie z Mariupola! Ranni obrońcy Azowstalu błagają o pomoc