Tragiczny bilans kataklizmu pogarsza się z dnia na dzień. Choć na Haiti napływa pomoc z całego świata, to dostawy żywności, wody i lekarstw wciąż nie są wystarczające. Tysiące mieszkańców stolicy, którzy ocaleli po trzęsieniu ziemi, nie doczeka się wsparcia.
Miasto jest niemal doszczętnie zrujnowane i ratownicy nie mają jak dotrzeć do potrzebujących. Zablokowane drogi, tłok na lotnisku doprowadziły to tego, że Amerykanie zdecydowali się zrzucać pożywienie i wodę na spadochronach. 40 palet z 9,6 tys. butelek wody i 42 tys. gotowych porcji jedzenia bezpiecznie wylądowało na polu pod lotniskiem w Port-au-Prince.
Ludzie umierają z głodu i pragnienia, a tam, gdzie docierają niezbędne do życia produkty spożywcze, dochodzi do bijatyk i starć. Wygłodniali Haitańczycy są w stanie nawet zginąć za okruszynę chleba. Na dramacie potrzebujących żerują też gangi uzbrojonych złodziei, które okradają z dobytku zawalone domy i przechwytują żywność.
Przedstawiciele Światowego Programu Żywności ONZ obliczają, że tylko w ciągu miesiąca Haiti będzie potrzebowało 100 milionów porcji jedzenia. Na razie dziennie na posiłek może liczyć zaledwie 100 tys. osób.
Aby przyśpieszyć dostawy żywności i lekarstw, amerykańskie wojsko, które kontroluje lotnisko w stolicy wyspy, najpierw zezwala na lądowanie samolotów z transportem, a dopiero potem z żołnierzami. W zniszczonym mieście pomoc poszkodowanym niesie 44 ekip, w tym grupa 54 ratowników z Polski.
W poniedziałek zakończyli przeszukiwania gruzów trzech sektorów na przedmieściach stolicy wyspy. Polacy wycofali się, bo ochraniający ich żołnierze ONZ zostali odesłani do dzielenia pomocy humanitarnej. Do tej pory nie udało im się znaleźć nikogo żywego.