Halloween czy Holy Wins?

2014-10-31 21:49

„Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie nie będą wiedzieli, co z tobą zrobić w niebie”. Radę tę daje święty Augustyn wszystkim, którzy żyją jeszcze na ziemi, ale wierzą w Boga, i w niebo, i w życie wieczne. Całe ziemskie życie takich ludzi jest dążeniem do radości niebieskich. Często zatem zadaje sobie człowiek pytania, o jakie radości może chodzić i co go tam czeka.

„Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” – stwierdził Apostoł Narodów, święty Paweł. Na pewno napisał to pod natchnieniem samego Ducha Świętego, inaczej nie byłoby w Biblii takiej obietnicy. Oprócz tańców będzie tam wiele innych atrakcji. Spotkamy się z ludźmi, których utraciliśmy, a z którymi było nam dobrze na ziemi. Poznamy Aniołów, którzy nam towarzyszą przez całe trudne życie na świecie. Bezpośrednio najbardziej doświadczymy dobra i miłości od samego Boga, który nam na pewno uświadomi, że otrzymane szczęście się nigdy nie zmniejszy ani nie skończy. Być może będziemy tak tym wszystkim zachwyceni, iż zapomnimy o tańcach i nie będziemy się dopominać o to, co lubimy tutaj na ziemi. Biblia przyrównuje te radości wieczne do uczty w królestwie niebieskim. Pan Jezus poszedł przygotować szczególne miejsce dla każdego z nas. Trudno w to uwierzyć, ale On nas o tym zapewnia.

Zawsze aktualnym pozostaje pytanie, czy ludzie wierzący wierzą w słowa Chrystusa. Czy wierzymy samemu Chrystusowi? Bo może zdarzyć się tak, że ktoś wybrał się do kościoła na modlitwę błagalną o deszcz, ale nie zabrał ze sobą parasola. Jeśli wierzę, że Bóg ześle deszcz, to przyniosę parasol. Skoro nie wziąłem parasola, to znaczy że nie wierzę ani w moc Boga, ani w jego dobroć, ani w moją modlitwę. A publicznie uważam się za człowieka wierzącego.

Uroczystość Wszystkich Świętych to dzień szczególny, by sobie uświadomić, czym cieszą się ci, którzy już od nas odeszli. Tam pośród świętujących są nasi dobrzy dziadkowie, może i kochani rodzice. Uświadomić sobie także radości, które są dla nas tam przygotowane. Dni szczególne trzeba też w sposób szczególnie uroczysty przeżywać, żeby duchowo umocniły człowieka i pozostawiły po sobie dobrą pamięć. Ona zostają nieraz na całe życie. Ona kształtuje świadomość człowieka, szczególnie młodego. Od tego, jak ten dzień przeżyliśmy w tym roku zależy, jakie wspomnienia z tego dnia zostaną u naszych dzieci. Czy miały się czym „pochwalić” w szkole, coś opowiedzieć, czymś podzielić z koleżankami i kolegami, którzy nie znają chrześcijańskich tradycji ani chrześcijańskiej wiary?

Żyjemy w kraju, w którym dominuje zupełnie inna tradycja: Halloween. Wielu z nas nie rozumie jej, wielu nie akceptuje. Bolą nas niezmiernie żarty z życia pozagrobowego. Możemy mówić i pisać, że jest to powrót do pogańskich obyczajów lub że jest to gloryfikacja zła, przemocy i śmierci. Możemy próbować ostrzegać wszystkich wokół, że jest to forma kultu satanistycznego.

W tym roku niektórzy katoliccy rodzice zabronili swoim dzieciom udziału w takich imprezach, co było dla nich bardzo bolesne i całkiem niezrozumiałe. Dzieci mają prawo nie rozumieć wywodów ludzi dorosłych. Zresztą niejeden spośród dorosłych też nie rozumie, co w tym złego, że ktoś się przebierze i chodzi od domu do domu po słodycze. Od ponad stu lat już tak chodzą. Powie ktoś: czy to ma znaczenie, za kogo się przebiorą? A że się przebierają, no to w kościele też są przebrani nawet za samego diabła w czasie męki pańskiej, nie mówiąc już o kolędnikach bożenarodzeniowych, bo tam bez anioła i diabła trudno zebrać dużo słodyczy, ciasta i innych darów. Za świętym Mikołajem też diabełek często biegał, nie były tylko same aniołki. Takie różne argumenty każdy będzie przytaczał, i każdy będzie przekonany do swoich. A tymczasem żyć nam trzeba w tym kraju i z taką tradycją, która jest powszechnie uznawana za obcą chrześcijaństwu. W końcu walka z nią nie przyniesie skutków w przewidywalnym okresie. Swoją tradycję, zgodną z wyznawaną wiarą, trzeba budować, radośnie budować tak, by przyciągała i zachęcała do podtrzymania w pokoleniach, które przyjdą.

Holy Wins. (Święty wygrywa)  – to marsze, przedstawienia i bale dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy przebierają się za świętych. Mogą to być ich patronowie albo po prostu ulubieni święci, możliwie każdy człowiek za kogoś innego. Powstaje coś w rodzaju radosnego zgromadzenia świętych już tutaj na ziemi. Tak bardzo radosne, że potem jest wiele wspomnień. Do dzisiaj pamiętam wakacje z dużą grupą dzieci w Ałtajskim Kraju, na Syberii. Tam nikt nie słyszał o Halloween, ale o świętych słyszeli. Przebierały się dzieci za różne postacie i tak chodziliśmy na wycieczki. Po drodze odgrywaliśmy różne scenki, często biblijne, czasem zaimprowizowane i całkiem wymyślone. Dzieci miały fantazję! Pamiętam do dzisiaj, że najbardziej urozmaicona i najdłuższa była scenka z Janem Chrzcicielem, który razem ze swoimi uczniami – pomocnikami chrzcił w rzece wszystkich po kolei, czasem kilkakrotnie.

Radosne przeżywanie własnej wiary i bez rozgoryczenia jest umacniające. Radosne świętowanie tradycyjnych rodzinnych czy patriotycznych pamiątek przekonuje młode pokolenie do zachowania tych tradycji. Wspólne i zgodne przeżywanie niedziel, świąt i dni wypoczynku powoduje, że Jezus jest obecny wśród nas. Sam bowiem to powiedział, że gdzie dwaj lub trzej są zebrani w imię jego, tam on się też zjawia. Obecność Chrystusa sprawia, że niestraszne są ludziom wierzącym jakiekolwiek przedstawienia czy makabryczne halloweenowe postacie.

Ojciec Jerzy Karpiński

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają