Skandal dotyczy dwóch tablic, które zawieszone były na budynku przy ulicy Sowietskaja 4. Upamiętniały one polskich oficerów, a także sowieckich obywateli, straconych i zamęczonych w siedzibie NKWD. Katownia znajdowała się na terenie obecnego kompleksu uniwersyteckiego.
Aktywista Artiom Ważenkow opublikował na swoim Facebooku zdjęcie, na którym widać mężczyzn zdejmujących z fasady budynku dwujęzyczną, polsko-rosyjską tablicę. Aktywista dodał, że zdjęta została także druga tablica w języku rosyjskim.
Pierwsza z tablic upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej była dwujęzyczna, polsko-rosyjska. Widniał na niej napis: "Pamięci jeńców obozu w Ostaszkowie zamordowanych przez NKWD w Kalininie, światu ku przestrodze – Rodzina Katyńska". W tym miejscu kwiaty składała delegacja z Polski, która co roku na początku września odwiedza Twer i Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje w rocznicę otwarcia nekropolii.
Druga tablica ze zdemontowanych tablic głosiła: "Pamięci zamęczonych. Tu w latach 1930-50 znajdował się zarząd NKWD-MGB obwodu kalinińskiego i wewnętrzne więzienie".
Przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów domaga się zdecydowanej reakcji naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W rozmowie ze stacją RMF FM Rafał Jankowski mówił: - Sześć tysięcy funkcjonariuszy policji województwa śląskiego zostało zastrzelonych strzałem w tył głowy właśnie w tym budynku. Teraz z tego budynku usunęli tablicę upamiętniającą ten fakt. Następnie dodał, że doszło do sytuacji "bezprecedensowej" i "haniebnej". - Tablice, symbol śmierci pamięci o zamordowanych, muszą wrócić na miejsce - zakończył.
Do sprawy na antenie programu III Polskiego Radia odniósł się też wicepremier Piotr Gliński. Powiedział on: - To są bardzo smutne sprawy, jeżeli chodzi o relacje polsko-rosyjskie. Myśmy się tego spodziewali od dłuższego czasu (...) Tam była presja, by zdemontować tablicę, która mówi o sprawach oczywistych i prawdziwych. Zapewnił przy tym, że polski rząd będzie zdecydowanie protestować w tej przykrej sprawie.