W środę wieczorem zapracowany przywódca mocarstwa znalazł kilka minut na odwiedziny cerkwi Świętej Trójcy na Worobiowych Gorach w Moskwie. W skupieniu zapalił tam świeczkę. W prawosławiu jest ona symbolem modlitwy. Jak tłumaczył błogosławiony Symeon Sołuński (XV wiek), przyniesienie woskowej świecy to też znak skruchy w uporze i samowoli. Czyżby Władimir Putin zaczął bić się w piersi?
Zobacz też: Rosja przykręciła nam kurek! Prawie o połowę!
Przyznał tym samym, że walczą tam i giną rosyjscy żołnierze, czemu oficjalnie uparcie zaprzecza
Może tylko przez chwilę. Wychodząc z cerkwi poinformował bowiem, że zapalił świeczkę w intencji "tych, którzy ucierpieli, broniąc ludzi w Noworosji". Przyznał tym samym, że walczą tam i giną rosyjscy żołnierze, czemu oficjalnie uparcie zaprzecza. A nazywając Noworosją wschodnią część Ukrainy, po raz kolejny potwierdził zamiar aneksji tych terenów. I nie ustaje w realizacji tych planów mimo zawieszenia broni w Donbasie. Ukraińskie media donoszą, że ciągle latają tam samoloty bezzałogowe i wjeżdżają z Rosji cysterny z paliwem. Najwyraźniej fałszywe modlitwy Putina nie zostały wysłuchane...
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail