Z danych Wydziału Budownictwa i Zabudowy Przestrzennej Miasta wynika, że na przestrzeni dwóch dekad ponad 20 brooklyńskich kościołów i budynków należących do parafii zostało zaadaptowanych do potrzeb mieszkalnych. Zjawisko to jest bardzo widoczne w tzw. „brownstone belt” czyli na odcinku od Bedford-Stuyvesant do Carroll Gardens, znanym z charakterystycznych kamiennych budynków.
Dla wielu architektów i osób dbających o zachowanie historycznych, zabytkowych budynków – jest to bardzo niepokojące. Wprawdzie w większości przypadków deweloperzy kupujący budynek kościelny (czy to stojący na skraju bankructwa, czy też opuszczony przez daną parafię ze uwagi na zmiany w rejonizacji) muszą zachować elewacje, to jednak bardzo często różnego rodzaju dobudówki i dostosowywanie budynku do potrzeb mieszkańców... szpecą go albo nawet niszczą.
– Moim zdaniem to jest tragiczne zjawisko, bo jak tak dalej pójdzie stracimy w okolicy wszystkie historyczne kościoły! To są bardzo unikalne pod względem architektonicznym konstrukcje i szkoda ich na zwykłe domy – mówi Sharon Barnes, jedna z członkiń Society for Clinton Hill, organizacji walczącej o zachowanie historycznego wyglądu dzielnicy.
Ale są tacy, którzy widzą to w nieco innym świetle. – Owszem, może nie jest to najlepsze rozwiązanie, ale tak naprawdę dzięki inwestycjom deweloperów budynki nie niszczeją, nie stoją puste i w sumie możemy się nimi cieszyć dłużej – mówi But Simeon Bankoff z Historic Districts Council. Jego zdaniem, takie adaptowanie budynków – pod warunkiem, że z zachowaniem wyglądu zewnętrznego i nienaruszaniem oryginalnej konstrukcji – to sposób na zachowanie ich długowieczności.