Jednen z zatopionych promów był własnoscią firmy "The Hongkong Electric Company". Na jego pokładzie znajdowali się pracownicy z rodzinami, którym firma zorganizowała wycieczkę, by mogli oglądać fajerwerki nad Victoria Harbour, wystrzeliwane z okazji święta narodowego Chin i Święta Środka Jesieni.
Najpierw przedstawiciele firmy podawali, że ich prom został staranowany przez holownik portowy. Jednak jak się później okazało, był to inny prom, który szybko opuścił miejsce wypadku. Mimo poważnych uszkodzeń dziobu i burty jednostka zdołała dobić do brzegu, a kilka obecnych na jej pokładzie osób trafiło do szpitala.
Prom, który został staranowany miał mniej szczęścia. Uderzenie wybiło wielką dziurę w rufie jednostki. Zaczęła ona szybko nabierać wody. - W ciągu 10 minut statek zatonął - powiedział jeden z uratowanych, którego cytuje agencja Reutera. Pasażerowie mieli mieć bardzo mało czasu na znalezienie i założenie kamizelek ratunkowych. Wielu z nich miało też problem z wydostaniem się na zewnątrz.
Na miejsce wypadku szybko przybyły siły ratownicze, ale większość rozbitków musiała spędzić w zimnej wodzie około 20 minut. Szczęśliwie udało się uratować około stu osób. Niestety 36 pasażerów i członków załogi zginęło, głównie z powodu wychłodzenia organizmu i utonięcia. Możliwe, że prom miał na swoim pokładzie trochę pasażerów "na gapę".
Poszukiwania rozbitków ciągle trwają.