Magdeburg. Dramat na jarmarku. Samochód wjechał w tłum
Tragiczne doniesienia z Niemiec. W piątek (20 grudnia) wieczorem, w Magdeburgu, na wschodzie kraju, samochód wjechał w grupę ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. - Władze niemieckiego landu Saksonia-Anhalt podejrzewają, że incydent w Magdeburgu był zamachem - podała AFP, cytując rzecznika władz. Według niepotwierdzonych informacji agencji Reutera zginęła co najmniej dwie osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. - Od 60 do 80 osób mogło zostać rannych w piątek wieczorem w Magdeburgu, na wschodzie Niemiec, gdzie samochód wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym - podał portal dziennika "Bild". Według informacji portalu, zginęło co najmniej 11 osób. - Według naocznych świadków, kierowca jechał zygzakiem - napisał portal lokalnej gazety "Volksstimme". Szpital uniwersytecki Magdeburga przekazał, że trafiło tam do 20 pacjentów, lekarze są jednak przygotowani na przyjęcie następnych rannych.
Na miejscu są służby ratunkowe i straż pożarna. Jak dowiedziała się agencja dpa ze źródeł rządowych, kierowca został zatrzymany krótko po zdarzeniu. Jarmark bożonarodzeniowy został zamknięty. Świadkowie twierdzą, że jeden lub dwa pojazdy wjechały w tłum zgromadzony obok domu towarowego Karstadt na jarmarku bożonarodzeniowym.
Według informacji Mitteldeutsche Zeitung, policja otoczyła kordonem centrum Magdeburga. Wydano komunikat dla kierowców, aby za wszelką cenę unikać centrum miasta.
Czy w Magdeburgu zostali poszkodowani obywatele Polski? - Polskie MSZ na razie nie ma informacji o Polakach poszkodowanych w Magdeburgu, gdzie samochód wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym - przekazał w piątek (20 grudnia) w rozmowie z PAP rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Paweł Wroński.
Niemiecka policja przypuszcza, że w samochodzie, który w piątek wieczorem wjechał w Magdeburgu w tłum ludzi na bożonarodzeniowym jarmarku, był ładunek wybuchowy. Premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff poinformował, że zamachowcem jest lekarz z Arabii Saudyjskiej, który od 2006 r. mieszka i praktykuje w Niemczech. Policja nie wyklucza na razie, że nie działał sam.