Tysiące aresztowanych, setki zabitych, krew na ulicach i wielkie demonstracje. Turcja coraz bardziej pogrąża się w krwawym chaosie. Po stłumieniu nieudanego puczu przyszedł czas zemsty Recepa Erdogana na buntownikach. Zagrzewani do boju SMS-ami, zwolennicy prezydenta wylegli na ulice i rzucili się na żołnierzy. Biją ich do nieprzytomności lub nawet do śmierci, doszło też do obcinania głów schwytanym puczystom. Niektórzy żołnierze wolą samobójstwo, niż dostanie się w ręce zwolenników Erdogana. Trwają też aresztowania sędziów, a ci piszą dramatyczne mejle do kolegów z zagranicy: „Już się nie zobaczymy”, „Czekam, aż policja zapuka mi do drzwi”.
ZOBACZ TEŻ: Zamach stanu w Turcji. Szokująca teoria spiskowa
Erdogan oskarża o zorganizowanie próby przewrotu mieszkającego od 15 lat w USA duchownego Fethullaha Gülena (75 l.), a ten spekuluje, że to sam turecki prezydent sfingował bunt, by demontować resztki demokracji w kraju. Nawet jeśli tak nie jest, Erdogan otwarcie cieszy się z przebiegu zdarzeń: „Ten bunt to dar Boga dla nas, bo dzięki niemu możemy oczyścić naszą armię” - powiedział prezydent.